B. przyznaje, że nie wie, czego się spodziewała, kiedy postanowiła opowiedzieć matce i starszej siostrze o tym, że gwałci ją mąż - może współczucia, a może porady, jak się przed tym bronić...? Kiedy jednak matka kpiąco powiedziała, że przecież młody chłop w ascezie żył nie będzie, poczuła, jakby ktoś mocno nią potrząsnął i rzucił na ziemię. Tego dnia „dowiedziała się”, że prawo jej męża do seksu znaczy więcej, niż jej humory i wymysły. Podobne „lekcje” otrzymuje w Polsce wiele kobiet - część z nich przez wiele lat dzień w dzień spędza czas u boku gwałciciela. Gwałty nie są domeną ciemnych zaułków Nasze wyobrażenia o gwałcie są nierzadko powtórzeniem tego, co widzimy w amerykańskich filmach z motywami kryminalnymi: jest ciemna uliczka, ohydny typ, którego cechuje prostactwo i brutalność (i który często dzierży w wielkich dłoniach ostre narzędzie) oraz ona - zwykle młoda i urodziwa, a także nieznająca wcześniej oprawcy. Obraz taki wywołuje u widza silne emocje - współczucie wobec ofiary i wściekłość na sprawcę - a także utwierdza go w przekonaniu, że przemoc seksualna to coś, co ma miejsce w niebezpiecznych dzielnicach, z dala od domu. Mroczna prawda na temat gwałtów jest jednak zgoła odmienna. Sprawcami przemocy seksualnej stosunkowo rzadko bywają osoby nieznajome, podążające za swoją ofiarą pod osłoną nocy. Według raportu Fundacji Ster aż w 80 procentach przypadków sprawca gwałtu to osoba, z którą osoba poszkodowana była albo jest w związku. Nierzadko sprawcą przemocy jest również partner, z którym łączy ofiarę związek sformalizowany. Polski kodeks karny nie zna rozróżnienia między gwałtem, który ma miejsce w związku, a takim, którego sprawcą jest osoba nieznajoma lub ledwie znana ofierze - zmuszanie do współżycia przez współmałżonka także jest przestępstwem, za które grozi nawet 15 lat więzienia. Przerażające jest jednak to, że - wg danych z ankiety OBOP z roku 2011 - 20 procent Polaków uważa, że nie ma czegoś takiego jak gwałt w małżeństwie. Ankietowani, którzy wyrazili tę opinię, prawdopodobnie mają nie tylko niewłaściwe wyobrażenia o małżeństwie, które rozumieją jako relację opartą na podporządkowaniu, ale także nie rozumieją, że osoby wykorzystywane seksualnie przez partnerów lub współmałżonków cierpią niekiedy bardziej, niż te, które zostały zgwałcone przez kogoś nieznajomego. Przyczyną bólu w takiej sytuacji jest bowiem nie tylko fakt, że strasznego czynu dopuściła się osoba, której się ufa i z którą liczyło się na dobrą, opartą na szacunku relację seksualną, ale również dlatego, że doświadczenie gwałtu małżeńskiego nadal bywa lekceważone i wypierane. Małżeństwo wciąż chcemy widzieć jako klucz do szczęścia, a dom - jako bezpieczną przystań, dlatego nierzadko tabuizujemy i bagatelizujemy dramaty, które rozgrywają się między małżonkami w czterech ścianach wspólnego mieszkania. Kiedy zaś cierpienie człowieka jest bagatelizowane, to nierzadko przestaje on o nim mówić - i nie szuka już pomocy, lecz na zasadzie wyuczonej bezradności „przyjmuje” swój los. A ponieważ przemocy seksualnej w związku lub małżeństwie często towarzyszy również przemoc psychiczna lub ekonomiczna - wiele osób pokrzywdzonych ma poczucie, że wyzwolenie się z takiego związku jest po prostu niemożliwe. „Ciesz się, że nie poszedł do innej” Od pewnego czasu wiedziałam, że B., dojrzała wdowa, doświadczyła w swoim małżeństwie przemocy seksualnej. Kiedy więc zabierałam się za planowanie tego tekstu, pomyślałam, że jej opowieść o tym niezwykle trudnym doświadczeniu mogłaby pomóc innym zrozumieć, jak wygląda gwałt małżeński z perspektywy osoby pokrzywdzonej. Nie każdy jednak życzy sobie, aby jego historia była czytana i analizowana przez innych - delikatnie wspomniałam więc B. o czym będę pisała - a następnie zapewniłam, że jeśli zgodziłaby mi się opowiedzieć o swoim małżeństwie, to zapewnię jej anonimowość i zmienię szczegóły, by nikt jej nie rozpoznał. Energiczna i uśmiechnięta zwykle B. powiedziała wtedy spokojnie: „dziecko, przecież nikt nie będzie wiedział, że to akurat moja historia. Takich kobiet było i jest tysiące”. A potem zaczęła opowieść o mrocznym wątku ze swojej przeszłości: „Wyszłam za mąż po to, aby uciec z domu. Miałam wtedy niecałe dwadzieścia lat i marzyłam o lepszym życiu, bez ojca alkoholika i matki mającej ciągle nowych kochanków. Moja starsza o dwanaście lat siostra również tak zrobiła - i wydawało się, że jest w miarę szczęśliwa. Ja na początku również byłam. Mój mąż był człowiekiem pracowitym i porządnym. Jak na tamte czasy żyło nam się dobrze, mąż potrafił zawsze wszystko załatwić. Ale miał też bardzo duże potrzeby seksualne. Na początku, zanim poszłam do pracy, to było w porządku. Ale potem zdarzało się, że mówiłam mu, że nie chcę - i tego nie umiał przyjąć. Mówił mi, że jestem oziębła, że sypianie z nim (nie używał słowa „seks”) to przecież mój obowiązek jako żony. I kiedyś, jakoś po roku małżeństwa, po raz pierwszy zrobił to, co chciał, wbrew mnie. Mówiłam mu, żeby przestał - ale kazał mi się zamknąć. Nigdy wcześniej się tak do mnie nie zwracał. Upokorzył mnie, wykorzystał, mimo że przecież ślubował mi miłość. Następnego dnia zachował się jak gdyby nic się nie stało, a ja przez cały dzień zastanawiałam się, dlaczego mi to zrobił. To, że ukrywałam się ze swoimi emocjami, chyba nauczyło go, że mój opór nic nie znaczy - od tej pory wymuszał na mnie seks kiedy tylko chciał. I przesuwał kolejne granice - robił ze mną rzeczy, na które większość kobiet chyba się nie godzi… ja najpierw płakałam. A potem po prostu, kiedy próbował się do mnie zbliżyć, wyłączałam się - czułam się tak, jakby mnie tam nie było. Czułam się winna, że nie chcę z nim normalnie sypiać i myślałam, że może to przeze mnie… ale nie mogłam już być z nim blisko w normalny sposób. Ale najgorsze było to, jak zgwałcił mnie trzy tygodnie po porodzie. Myślałam, że umrę z bólu albo się uduszę - bo przez cały czas wstrzymywałam oddech. Wtedy byłam przerażona. Poszłam na wizytę do ginekologa, bo bałam się, że zrobił mi krzywdę - cały czas mocno krwawiłam. Powiedziałam lekarzowi, że przespałam się z mężem w połogu - nie umiałam mu powiedzieć o tym, że to był przymus. I ten ginekolog spojrzał na mnie jak na nienormalną. Zapytał, czy jestem matką, czy łajdaczką, że nie potrafię powstrzymać się kilka tygodni. Po tym zajściu stwierdziłam: „nigdy więcej” i postanowiłam powiedzieć prawdę o moim małżeństwie matce i starszej siostrze. Nie wiem, czego oczekiwałam - może porady, jak się bronić, a może współczucia? Ale kiedy powiedziałam, że ten mój cudowny, pracowity i przystojny mąż mnie gwałci i zadaje mi ból, matka powiedziała, że przecież młody chłop nie będzie żył w ascezie i że chyba wiedziałam, z czym wiąże się małżeństwo - a jak mi to nie odpowiada, to mogłam kilka lat temu iść do zakonu. Siostra wykazała trochę więcej delikatności - przytuliła mnie, ale dodała, że powinnam się cieszyć, że nie poszedł do innej. Jej zdaniem czas po porodzie to zwykle czas pierwszej zdrady męża (po latach po winie powiedziała mi, że u niej tak właśnie było). Poczułam się tak, jakby ktoś mną mocno potrząsnął i rzucił na ziemię. Matka i siostra powiedziały wyraźnie, że tak już musi być, nie było w nich ani zdziwienia, ani szczególnie dużo troski, nawet o moje zdrowie. Stwierdziłam, że chyba muszę się dopasować - widocznie prawo męża do seksu w małżeństwie znaczy więcej, niż moje - jak to mówił mąż - humory i wymysły. Ponieważ matka była biedna, a ja zarabiałam śmieszne pieniądze, nie mogłam odejść od niego. Przez lata jadłam, spałam i wychowywałam dzieci z gwałcicielem. Moi synowie również poczęli się w wyniku gwałtu małżeńskiego, jestem tego pewna. Kocham ich i absolutnie nie żałuję, że ich urodziłam, ale nigdy nie umieliśmy się dogadać, może dlatego, że byli chłopcami i to podobnymi do ojca. Z pozoru byliśmy jak normalna rodzina - pracowaliśmy, byliśmy uprzejmi, mąż nie pił i nie awanturował się. Nikt nie znał jego prawdziwej natury. A wie pani, co było najtrudniejsze, kiedy umarł? Udawanie, że mi żal, że odszedł dobry i kochany człowiek. A ja myślałam, że teraz mi będzie lepiej. I tak było - po latach poznałam obecnego partnera. I to on uświadomił mi, że to, co robił mi mój mąż, to była zbrodnia. Bez tego chyba do tej pory bym z jednej strony uważała, że to okropne, a z drugiej - że tak musi być. Teraz czasy się zmieniły - ale na pewno ciągle mnóstwo kobiet tak żyje”. Czułam się winna, że nie chcę z nim normalnie sypiać i myślałam, że może to przeze mnie… ale nie mogłam już być z nim blisko w normalny sposób. Ale najgorsze było to, jak zgwałcił mnie trzy tygodnie po porodzie. Akt małżeństwa to nie akt własności W historii życia B. znajdziemy elementy, o których często wspominają także inne osoby poszkodowane przez przemoc seksualną. Jest tutaj bliska relacja ze sprawcą gwałtu, zarzucanie pokrzywdzonej „oziębłości” i zrzucanie na nią winy, narastająca brutalność jego czynów, ból psychiczny i fizyczny, a także dysocjacja - czyli mechanizm obronny polegający na „wyłączeniu się” i przebywaniu „poza ciałem”, które ma na celu zmniejszenie odczuwanego cierpienia (można przypuszczać, że u B. uruchamiał się on wtedy, gdy jej mąż ją gwałcił). Ale ta historia to więcej, niż opowieść o życiu jednej kobiety, którą spotkał okrutny los - ważnymi bohaterami tej historii są przecież także inne kobiety z jej rodziny: matka i starsza siostra. I, niestety, reakcja najbliższej rodziny B. jest bardzo podobna do tej, z która często spotykają się osoby, które doświadczają przemocy seksualnej ze strony męża lub innej osoby, z którą są lub były w bliskiej relacji. W umysłach matki i siostry B., podobnie jak wiele innych osób (wypowiadających się chociażby na internetowych forach lub facebookowych grupach) nie funkcjonuje takie pojęcie, jak gwałt małżeński - bo małżeństwo jest przez nie rozumiana jako instytucja, która „gwarantuje” mężczyźnie możliwość współżycia, gdy tylko ma on na to ochotę. Krewne B. nie są również odosobnione w postrzeganiu mężczyzny jako osoby, która nie może kontrolować swojego popędu płciowego - widać to w komentarzu dotyczącym zdrady małżeńskiej, która miałaby pojawić się w przypadku braku współżycia oraz wypowiedzi o „ascezie”. Osoby te uważają też, że jeśli kobieta zostaje zgwałcona - zwłaszcza przez kogoś, kogo zna - to sama ponosi za to odpowiedzialność (vide: matka pouczająca córkę o tym, że przecież “wiedziała”, z czym wiąże się małżeństwo). Powszechność takich przekonań razem z patriarchalną mentalnością, zgodnie z którą mężczyzna jest podmiotem, a kobieta przedmiotem, tworzą warunki sprzyjające trwaniu kultury gwałtu, w której przestępstwa seksualne są bagatelizowane, ich ofiary wyśmiewane lub traktowane jak potencjalni oszuści, a sprawcy usprawiedliwiani lub wręcz traktowani ze współczuciem. Dotyczy to, oczywiście, nie tylko przemocy seksualnej w małżeństwie, ale także tej, która ma miejsce w Kościele (osobom mówiącym o niej zarzuca się “atakowanie Kościoła”), w domu, gdy sprawcą jest na przykład rodzic (mówienie o tym bywa rozumiane jako brak szacunku dla polskiej rodziny) czy w lokalach rozrywkowych (jeden z komentatorów moich postów na Facebooku stwierdził kiedyś, że napastowanie obcych kobiet w klubach jest w porządku, bo przecież w takich miejscach podrywa się (sic!) również dotykiem). Nie bez znaczenia dla społecznego klimatu wokół przemocy seksualnej jest również fakt, że w niektórych tekstach kultury gwałt jest przedstawiany w sposób karykaturalny (scena z filmu “Galimatias, czyli kogel-mogel 2”, w której mąż próbuje wymusić współżycie na Kasi Solskiej-Zawadzie wywołuje u widza raczej rozbawienie niż współczucie dla bohaterki, która ucieka przed mężem do łazienki), lub coś, co jest wynikiem różnicy kulturowej i co kobieta może kontrolować (oparte na przemocy pożycie Khala Drogo i Daenerys z “Gry o Tron” staje się satysfakcjonujące, gdy przyszła Matka Smoków uczy się, jak ma zadowalać męża). Nie będzie chyba zaskakujące, jeśli stwierdzę, że pierwszym i najważniejszym krokiem do zerwania z kulturą gwałtu (w tym kulturą gwałtu małżeńskiego) powinna być edukacja. Mam tutaj jednak na myśli nie tylko edukację seksualną, podczas której młodzi ludzie mieliby szansę dowiedzieć się, że mają prawo wyznaczać własne granice i jednocześnie obowiązek nie przekraczać granic innych, choć takie zajęcia również są dzieciom i młodzieży bardzo potrzebne. Niebagatelne możliwości na polu zapobiegania przemocy seksualnej - zwłaszcza tej mającej miejsce w małżeństwie - ma również Kościół. Pary przygotowujące się do ślubu przechodzą wszak przez tak zwane nauki przedmałżeńskie. W ich trakcie młodzi ludzie powinni zdobywać nie tylko wiedzę o tym, jakie czytania można wybrać na mszę ślubną i dlaczego NPR jest lepszy niż antykoncepcja - powinni być także uczulani na to, że akt małżeństwa nie jest aktem własności. Seks jest oczywiście wpisany w małżeńską rzeczywistość - a brak możliwości współżycia może być przyczyną do stwierdzenia nieważności związku - ale nie zmienia to faktu, że na każde jedno zbliżenie obie strony muszą wyrazić zgodę. Wszędzie tam, gdzie nie ma świadomej i dobrowolnej zgody na seks, jest przemoc seksualna. Wejście w rolę męża czy żony nie odbiera nikomu prawa do mówienia “nie” - i nie zwalnia z obowiązku przyjmowania odmowy współżycia. Osoby prowadzące przedślubne katechezy nie powinny także, w imię idealizacji małżeńskiej rzeczywistości, wypierać istnienia problemu przemocy seksualnej. Narzeczeni muszą wiedzieć, że żadna ze stron nie ma prawa przymuszać drugiej do seksu - a zmuszanie żony lub męża do wypełniania “obowiązku małżeńskiego” to gwałt, który jest nie tylko zaprzeczeniem miłości, ale i zwykłym przestępstwem. Marzą mi się także podręczniki do religii (i na przykład do WDŻ-u), w których zamiast “naturalnych” różnic między kobietami i mężczyznami opisywana jest konieczność naturalnego odpowiadania za swoje czyny i reakcje. Nawet, jeśli młody człowiek usłyszy w domu, że coś takiego jak gwałt małżeński nie istnieje, a na forum przeczyta, że jeśli pijana kobieta została zgwałcona, to sama jest sobie winna, to w szkole (również na lekcjach religii) te przekonania powinny być konfrontowane z rzetelną wiedzą. Która to, gdy tylko jest odpowiednio wyłożona, staje się ciekawsza i bardziej atrakcyjna, niż krępowanie własnego umysłu więzami mitów i stereotypów.
6. W dniu Waszego ślubu - samych radosnych zdarzeń. Niech będzie on początkiem spełnienia Waszych marzeń. 7. Przyjmijcie gorące życzenia, aby Wasza miłość była coraz piękniejsza, głębsza i by sprawiła, że Wasze życie nabierze szczególnego znaczenia i blasku. 8. Gdy miałam 14 lat, podjęłam decyzję, która zmieniła moje życie - zaczekam z seksem do ślubu. Postanowiłam poczekać na to, aż w moim życiu pojawi się mężczyzna, który będzie w stanie uszanować ten wybór. Całe życie uczono mnie, że moje ciało to dar od Boga, a pewnego dnia będzie należeć do mojego męża. Później zaś będzie należeć do moich dzieci. Nigdy nie byłam uczona, że moje ciało należy do mnie. Zobacz również: „Na żonę nadają się tylko dziewice” Miałam chronić moją czystość myśląc o Bogu i o przyszłym mężu. Nosiłam nawet pierścień na znak czystości i mojej obietnicy. Zostałam wychowana w wierze katolickiej i zawsze obracałam się w takim środowisku. Moi rodzice są głęboko wierzący, a o seksie mówili (z nieukrywanym wstydem) tylko w kontekście abstynencji przed ślubem, albo powiększaniu rodziny. Przygotowywali mnie do tego, abym jako dorosła kobieta stała się idealną żoną i matką. Od małego wpajano mi, że seks pozamałżeński to najgorsza rzecz, jaką może zrobić młoda kobieta. Treści powtarzane przez moich rodziców i przez Kościół utkwiły we mnie tak głęboko, że nigdy nawet nie przeszło mi przez myśl, żeby pójść do łóżka z chłopakiem. W dniu ślubu byłam 28-letnią dziewicą. Po weselu razem z mężem udaliśmy się do naszego apartamentu, aby “skonsumować” nasz związek. Czułam się dumna. Udało mi się. Naprawdę czułam, że daję mojemu mężowi najcenniejszy dar, jaki mężczyzna może dostać. Po wszystkim czułam się… pusta. Moje dziewictwo było fundamentem mojej tożsamości, i w ciągu zaledwie paru minut zniknęło. Na zawsze. Fot. Nie zrozumcie mnie źle. Seks z moim mężem jest naprawdę wspaniały. Oczywiście nie mam tego z czym porównać, ale jest między nami chemia, pasja, namiętność i dobra komunikacja. Ale z perspektywy czasu uważam, że sytuacja, w jakiej się znalazłam, nie jest normalna. Zrozumiałam, że zostałam wychowana w kulturze czystości. Jako dziewczynka i młoda, dojrzewająca kobieta byłam poddawana praniu mózgu i szczerze wierzyłam w to, że wszystko, co wiąże się z seksem, jest grzeszne. I nagle miałam po prostu odrzucić te przekonania, a w moją noc poślubną stać się prawdziwym demonem seksu. Zobacz również: Jak rozpoznać dziewicę? 7 fizycznych cech, które (podobno) zdradzają wszystko! Chyba nietrudno sobie wyobrazić, jak zatem wyglądała moja noc poślubna - i jak pierwszy raz wygląda dla tysięcy kobiet, które są wychowywane w takim środowisku. Jesteśmy uczone, że nasze ciała nie należą do nas samych. Liczą się tylko potrzeby naszych mężów i ich zaspakajanie. Chodzi o ich ego, ich pewność siebie, ich męskość, ich przyjemność, ich orgazmy. Zajęło mi aż 10 lat, żeby pozbyć się wiary w to, że jestem własnością mojego męża. Jak każdy proces dekonstrukcji, była to dla mnie żmudna i trudna droga. Zawsze uczono mnie, że kobieta powinna powstrzymać się od seksu z myślą o szczytnym, świętym celu. Dlatego gdy mój mąż nalegał na zbliżenie, nie mogłam tak po prostu powiedzieć “nie”, jeśli nie miałam ku temu dobrego powodu. Oczywiście mój mąż nie musiał się ze mną kochać, jeśli tylko nie miał na to ochoty - bez żadnego wytłumaczenia. Był mężczyzną, zarabiał na chleb, kierował naszym małżeństwem. Fot. Zatem gdy bywały momenty, że chciałam powiedzieć “nie”, w mojej głowie rozbrzmiewały się słowa z listu do Efezjan: “Żony niechaj będą poddane swym mężom jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus - Głową Kościoła”. Obezwładniające uczucie wstydu i strachu skutecznie izolowało mnie od rówieśników, panowało nad moim poczuciem własnej tożsamości, oddawało moje ciało we władzę męża. 10 lat zajęło mi odkrycie mojej seksualności i poczucia tożsamości - nie obeszło się bez terapii. Dziś, gdy zostałam matką dla mojej córki, codziennie powtarzam jej słowa, których sama nigdy nie usłyszałam: “Jesteś warta szacunku. Twoje ciało należy tylko dla ciebie. Masz prawo do wolności. Zasługujesz na miłość taka, jaka jesteś”. Za każdym razem, gdy wypowiadam na głos te słowa, wiara w to, że moje ciało jest tylko moje staje się odrobinę silniejsze. Ale nie wiem, czy przyjdzie dzień, w którym całkowicie w to uwierzę. Ewa, 38 lat Zobacz również: LIST: „Zrobiliśmy to dopiero po ślubie. 2 miesiące później myślę o rozwodzie, bo jest STRASZNIE!”- Υሗ ո
- Глаቇиф խк
- Շեрաኩи ባሏнаዕуηቤ непюроֆаպθ иբሲхաη
- ԵՒእሰγ скеዩዢβա сят
- ዠևтοቾቨпса ченуηաρоֆ
- Ез еρፎскተ
- Բетрυζусро ιտе оችупиμиш
- Нεрсውлудр ክծ
Wiersze o jesieni znanych poetów. "Jak nie kochać jesieni". Jak nie kochać jesieni, jej babiego lata, Liści niesionych wiatrem, w rytm deszczu tańczących. Ptaków, co przed podróżą na drzewach usiadły, Czekając na swych braci, za morze lecących. Jak nie kochać jesieni, jej barw purpurowych,
reklama Przygotowując zaproszenia ślubne, narzeczeni niejednokrotnie zastanawiają się czy zapraszać dzieci na wesele. Problem jest na tyle istotny że postanowiliśmy przybliżyć ten temat. Polska znana jest z gościnności, czego dowodem są chociażby wystawne wesela organizowane dla szerokiego grona rodziny, znajomych. Zabawa do białego rana, nawet w najlepszym lokalu z zapewnieniem warunków do odpoczynku nie jest idealnym miejscem dla milusińskich. Tradycja weselna mimo wielu zmian w trendach europejskich i światowych wciąż jest żywa. Czy zapraszać rodzinę na wesele bez dzieci Państwo Młodzi chętnie zapraszają na uroczystość zaślubin, jak i przyjęcie weselne, jednak implementacja współczesnych zasad zapraszania i konwencji wesela nie rzadko prowadzi do nieporozumień rodzinnych i oskarżenia Pary Młodej o brak taktu. W czym rzecz? Chodzi o gości weselnych, którzy zapraszani są z radością, ale bez dzieci. Pary Młode coraz częściej dyktują gościom weselnym warunki uczestnictwa w ich uroczystości wskazując na preferencje względem prezentu ślubnego, czy też kwiatów, jak i obecności bez dzieci. W internecie toczą się rozmaite dyskusje i burzliwe debaty na ten temat, wciąż brak jednoznacznego rozstrzygnięcia, Młodzi uzasadniają swoje racje, iż to ich przyjęcie, oni są gospodarzami i proszą gości według własnego uznania. Poruszeni goście weselni wskazują na brak kultury ze strony Młodych, którzy pomijają w zaproszeniach dzieci, bądź dobitnie podkreślają, iż zaproszenie nie obejmuje dzieci. Pojawiają się argumenty w postaci finansów, jak i tradycji, czy wyczucia sytuacji i kultury, savoir-vivre. Wbrew pozorom nikomu nie rozchodzi się o pieniądze. Nie ma się co oszukiwać i zaprzeczać, iż Młodym nieprzywykłym do uroków macierzyństwa przeszkadza obecność dzieci, które bądź co bądź są absorbujące i nie rzadko niegrzeczne. O ile z gośćmi bezdzietnymi nie ma problemu, jak również z dalszą rodziną, czy też znajomymi, dla których nie jest ujmą zaproszenie na wesele wyłącznie dla nich samych, bez dzieci, bez względu na wiek potomstwa, to najbliższa rodzina nie rzadko czuje się tym faktem urażona. Czy dzieci brata, wujka nie zasługują na zaproszenie na uroczystość weselną? Należy zdawać sobie sprawę też z faktu, iż kiedy babcia, prababcia, wujek, ciocia są zaproszeni na wesele, to z maluchami nie ma kto zostać, co będzie powodowało odmowę udziału w uroczystości. Są i tacy goście, którzy są tak poruszeni tupetem Pary Młodej, która reglamentuje zaproszenie niczym kosztowną wejściówkę, czy tez łaskę, iż z miejsca odmawiają wzięcia udziału. W nie jednej rodzinie dochodzi do nieprzyjemnej wymiany zdań na ten temat, kłótni i pogorszenia relacji rodzinnych z powodu zaproszenia na wesele. W kręgach rodzin konserwatywnych wesela bez dzieci należą do rzadkości, bowiem uroczystość tą celebruje się przede wszystkim rodzinnie i dzieci dodają uroku całości, nikomu zaś nie przeszkadzają, nawet jeśli faktycznie nie jest to impreza dla nich, czy są nieznośne. W wielu przypadkach goście weselni nie korzystają z zaproszenia maluchów, oddając na ten czas dzieci pod opiekę osobom trzecim, niemniej liczy się sam fakt zaproszenia. Tym samym na weselu nie biega dziesiątki dzieci po parkiecie, a są to najczęściej maluchy rodziców, którzy zwyczajnie nie mają możliwości pozostawienia dzieci w domu pod zorganizowaną opieką. Państwo Młodzi często zarzucają gościom weselnym brak wyobraźni i zwracają uwagę na fakt, iż to nie jest właściwe miejsce dla dzieci, a mimo to rodzice nie zważając na to wybierają się na wesele z maluchami. Co oceniane jest również jako brak kultury ze strony gości, nie szanujących Pary Młodej i jej wyjątkowego dnia, jakim jest dzień zaślubin. Obawy o to czy dzieci odpowiednio zachowają się w czasie uroczystości ślubnej, jak i wesela winny spoczywać na rodzicach biorących odpowiedzialność za maluchy i opiekę nad nimi, tymczasem spędzają sen z powiek Parze Młodej. Popularną usługą w branży weselnej stała się opieka nad dziećmi, animacje weselne dla najmłodszych, które pozwalają na zagwarantowanie dobrej zabawy dorosłym i dzieciom zarazem. Bądźcie konsekwentni Planując przyjęcie warto być konsekwentnym, by nikt nie poczuł się urażony, bowiem mimo iż to my jako Para Młoda zapraszamy gości, to goście weselni zasługują na szacunek. Jeśli przyjmiemy zasadę, iż przyjęcie weselne jest wyłącznie dla dorosłych, wówczas musimy tę zasadę zastosować do wszystkich bez wyjątku i przeciwnie. Ostateczna decyzja należy do gospodarzy, aczkolwiek od wielu lat utarło się, iż nie jest nietaktem podczas zaproszenia gości weselnych nadmienienia, iż Para Młoda preferuje obecność bez dzieci. W zależności od sytuacji można tę wolę wyrazić kulturalnie nie pisząc ostentacyjnego zaproszenia, iż przyjęcie weselne przewidziane jest wyłącznie dla dorosłych. Dzieci na weselu, kwestia delikatna i drażliwa Podsumowując, podobnie jak nie wszyscy rodzice obiektywnie oceniają obecność swoich dzieci na weselu, tak również niektórzy Młodzi patrzą na tę kwestię wybiórczo i subiektywnie. By nie popaść w konflikt rodzinny warto mieć w sobie odrobinę dyplomacji i uwzględnić nowoczesne, bądź konserwatywne podejście do zaproszenia na wesele gości. Rozluźnienie norm społecznych zezwala na pewne odstępstwa od tradycyjnych zwyczajów savoir-vivre. Moda na proszenie gości bez dzieci jest coraz bardziej powszechna i być może przyjmie się jako standard. Póki co wciąż jest to kwestia delikatna i drażliwa. reklamaPrzykład 7. Najmilsi! Nie pozwólcie nigdy, by coś Was rozłączyło i poróżniło. Bądźcie zgodni i stójcie za sobą murem, a wszystko Wam się uda. Żyjcie zgodnie z Waszym sumieniem i bożymi przykazaniami. Błogosławimy Wam w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Mali kuzyni, siostrzeńcy czy bratanice to doskonali ślubni pomocnicy. Dlatego, jeśli planujecie organizację wesela z dziećmi, bez obaw możecie powierzyć im ważne zadania podczas uroczystości. W jakich czynnościach dzieci na ślubie sprawdzą się najlepiej? O tym w artykule!Wesele z dziećmi czy bez dzieci? To pytanie często zaprząta głowy przyszłych par młodych. Jedni nie wyobrażają sobie bez nich swojego wielkiego dnia, inni utrzymują, że tego typu przyjęcie to zabawa zarezerwowana wyłącznie dla dorosłych, a obecność maluchów nie pozwala im w pełni zaangażować się w uroczystość. W dzisiejszym artykule prezentujemy kilka pomysłów, w jaki sposób włączyć dzieci w ślubną organizację oraz ciekawie zająć im czas w tym szczególnym niosą obrączkiTo z pewnością jeden z najpiękniejszych i najsłodszych widoków podczas zaślubin. Zaangażowanie dzieci w ślubne przygotowania i powierzenie im tak odpowiedzialnej funkcji będzie dla nich ogromnym wyróżnieniem, do którego podejdą z pełnym profesjonalizmem, niczym prawdziwi mistrzowie ceremonii. “Miniatury” młodej pary, a więc mały, elegancki dżentelmen i młoda dama, niosący razem na haftowanej poduszce ślubne obrączki – ten obrazek z pewnością wzruszy wszystkich zaproszonych ślubnyDzieci, zwłaszcza te w wieku przedszkolnym, będą wspaniałą ozdobą ślubnego orszaku. Dziewczynki ubrane w piękne sukienki, nawiązujące do kreacji druhen obecnych na ślubie, mogą prowadzić orszak do ołtarza lub innego miejsca ceremonii, a także nieść welon panny młodej, zwłaszcza jeśli będzie on naprawdę imponujących istotne jest to, aby przed ślubem wytłumaczyć, szczególnie najmłodszym pomocnikom, jak wygląda przebieg całej ceremonii oraz na czym polegać będzie w niej ich rola. Warto przećwiczyć wcześniej wspólną “drogę” do ołtarza, aby dzieci mogły dokładnie zapamiętać schemat. Wtedy pomimo emocji i stresu będą czuć się pewnie, a wszystko wypadnie i bańki mydlanePiękną ozdobą podczas wejścia do miejsca ceremonii będą także dzieci sypiące płatki kwiatów z koszyczków. Dlatego, jeśli wiecie, że w waszym najbliższym otoczeniu macie kogoś, kto w tej roli idealnie się sprawdzi, warto to wykorzystać. Po wyjściu z kościoła czy urzędu możecie przygotować dla najmłodszych bańki mydlane, które będą wypuszczać w momencie waszego pojawienia się na zewnątrz. Stworzy to niewątpliwie wyjątkowe tło do pamiątkowych ślubnych te zdjęcia!Mali weselnicy wnoszą także wiele radości, naturalności i luzu w świat dorosłych, co świetnie dostrzec można podczas sesji zdjęciowej. Sztywne pozy i nienaturalne miny zostają zamienione na szczery uśmiech i spontaniczność. Poza tym, niezwykle uroczo wyglądają w odświętnych, weselnych strojach, będąc prawdziwą wisienką na torcie pamiątkowych, ślubnych zdjęć. Ozdobne tabliczkiDzieci niosące w ręku kredowe lub drewniane tabliczki z zabawnymi tekstami to prawdziwy ślubny przebój. Warto jednak, aby hasła, które pojawią się na planszach były przetłumaczone na język polski, tak aby wszyscy weselnicy mogli je zrozumieć. Wyjątkiem jest wesele międzynarodowe. W takim wypadku tabliczki powinny zostać przygotowane w ojczystych językach gości lub też języku, którym posługuje się większość zgromadzonych na ślubie rodzicówJeśli planujecie wesele, a jednocześnie jesteście już rodzicami ważne, aby na czas ślubnych przygotowań zapewnić dziecku odpowiednią opiekę. Świetnie sprawdzi się w tej roli osoba, którą maluch dobrze zna, a więc babcia, dziadek czy ciocia. Kwestia opieki dotyczy przede wszystkich małych dzieci, jeśli więc wasza pociecha jest już dumnym przedszkolakiem spokojnie możecie powierzyć jej jakieś zadanie w tym szczególnym dla was przed ślubem zaplanujcie listę rzeczy, którą koniecznie musicie zabrać ze sobą na cały dzień. Jeśli istnieje możliwość wynajęcia pokoju w restauracji czy hotelu, w którym planowane jest przyjęcie również możecie z niej skorzystać. Warto zadbać między innymi o to, aby dzieci na weselu miały “zapasowe” ubranie, w które w razie zalania ślubnego stroju sokiem z czarnej porzeczki czy upadku na trawę będą mogły się się również o odpowiednie menu weselne dla najmłodszych oraz specjalnie dedykowane im miejsce do zabawy. Możecie przygotować specjalny kącik lub wynająć animatora, który z pewnością zagwarantuje dzieciom świetną rozrywkę. Czekoladowa fontanna czy candy bar będą strzałem w dziesiątkę! Jak w większości kwestii, w przypadku ślubu kościelnego, najlepiej jeśli zgłosicie się do Waszego księdza i ustalicie z nim, czy z takiego zwolnienia możecie skorzystać. Jeżeli jednak tylko jedno z Was mogłoby skorzystać z takiego zwolnienia, to prawdopodobnie i tak oboje będziecie musieli pójść na nauki przedmałżeńskie. 👫Z badań wynika, że 74 proc. młodych mieszkańców Indii woli, aby to rodzice znaleźli im życiowego partnera, a 93 proc. Hindusów żyjących w miastach zawiera aranżowany związek małżeński. Ślub z osobą spoza kasty oznacza wstyd i dyshonor dla rodziny. Karą może być odrzucenie lub honorowe zabójstwo. Wskaźnik rozwodów w Indiach jest niezwykle niski — wynosi zaledwie 1,1 proc. i dotyczy przede wszystkim ślubów z miłości Hinduska wychodząca za mąż przybiera nazwisko męża i mieszka z jego rodziną, a tym samym opuszcza swój rodzinny dom. W przypadku rozwodu nie należy już do żadnej z rodzin Singielki nie mają zbyt wielu okazji do randkowania. Dla wielu kobiet w Indiach to mąż jest ich pierwszym partnerem seksualnym Więcej takich historii znajdziesz tutaj. W Indiach związek małżeński zawiera co roku ponad dziesięć milionów par, z czego tylko jedna czwarta to tak zwane śluby z miłości. Śluby aranżowane nie są bynajmniej przeżytkiem z dawnej epoki nawet w najbogatszych warstwach społeczeństwa indyjskiego. Hindusi są mocno skoncentrowani na rodzinie rozumianej w szerokim tego słowa znaczeniu. Rodzina to bracia, siostry, rodzice, dziadkowie, bratowe i szwagrowie wraz z ich rodzicami. Ożeni się ze swoją dziewczyną, o ile ta zyska sympatię rodziców Wiek, w którym Hindusi zawierają ślub to 27 lat dla mężczyzn i 25 dla kobiet, a ślub jest środkiem umożliwiającym kontynuację struktury klanowej. Nawet, jeśli rodzice nie chcą podejmować decyzji związanych ze ślubem, to i tak muszą się z niej wytłumaczyć reszcie rodziny. Według Tanuja Sharma, profesora z Management Development Institute w Delhi, ślub zawierają dwie rodziny, a nie dwie osoby. Wystarczy, że te ostatnie potrafią się porozumieć i nadają na tych samych falach. Indyjska rodzina [Mumbai, Maharashtra - Indie] - Shutterstock Ayuush, pochodzący z Punjab 22-letni student MBA w wywiadzie dla magazynu "Slate" wyznał: "Moi rodzice są chill, gdyż pozwalają mi kontynuować naukę aż do 28. roku życia. Dzięki temu mogę ukończyć studia i zwiedzić świat, zanim dołączę do rodzinnego biznesu". Ayuush ożeni się ze swoją dziewczyną (jeśli będzie ją miał), o ile ta zyska sympatię rodziców, w przeciwnym wypadku to rodzice przedstawią mu kandydatki na żonę. Małżeństwo aranżowane czy z miłości nie ma dla niego żadnej różnicy: "Oba mi pasują, mam zaufanie do rodziców, wiem, że znajdą odpowiednią dziewczynę", stwierdził. Okazuje się, że tak myśli większość młodych Hindusów. Z przeprowadzonych badań Ipsos wynika, że 74 proc. młodych Hindusów w wieku 18-35 woli, aby to rodzice znaleźli im życiowego partnera. Ankieta Uniwersytetu Oxfordzkiego zrealizowana we współpracy z Lok Foundation wykazała z kolei, że 93 proc. Hindusów żyjących w miastach zawarło uzgodniony związek małżeński. Młodzi ufają rodzicom i wolą, by to oni wybrali dla nich życiowego partnera - Shutterstock Ślub tylko w ramach tej samej kasty i wyznania Mimo że konstytucja indyjska zapewnia równość wszystkim obywatelom, to system kastowy narzuca reguły zachowań, w tym te dotyczące ślubów. Zgodnie z nimi tylko ślub z osobą z tej samej kasty jest właściwy i możliwy. Młodzi Hindusi taki stan rzeczy akceptują. Świadczy o tym chociażby ogromna popularność serwisów randkowych, takich jak BharatMatrimony (ponad trzy miliony aktywnych użytkowników), czy IITIIMShaadi umożliwiających poznanie w celu matrymonialnym singla z tej samej kasty. Wpływ systemu kastowego na wybór partnera różni się jednak w zależności od tego, czy dotyczy mieszkańców wsi, czy miast. W tych drugich jego znaczenie jest dziś coraz mniejsze. Wielu singli korzysta z portali randkowych - Shutterstock Shubham, 26-letnia prawniczka z Jodhpur stwierdziła dla "Slate": "Nie żyjemy już w czasach naszych rodziców czy dziadków, kiedy cała rzeczywistość zamykała się w znanym jedynie mieście. Dzisiaj podróżujemy, wychodzimy, spotykamy się, wszystko jest możliwe". Inaczej sprawa przedstawia się w odległych i często zacofanych regionach kraju, gdzie ślub z osobą spoza kasty oznacza wstyd i dyshonor dla rodziny i wspólnoty, w której się funkcjonuje. Karą za to jest odrzucenie lub honorowe zabójstwo (do których według danych OZN dochodzi tysiąc razy rocznie). Jeśli chodzi o małżeństwa międzywyznaniowe, nie ma na nie przyzwolenia ani też chętnych do ich zawierania. O ile liberalni rodzice są gotowi zaakceptować niewybraną przez siebie osobę na życiowego partnera ich dziecka, o tyle nigdy nie zgodzą się na ślub z osobą innego wyznania niż hinduizm. Miłość? Niekoniecznie Pojęcie miłości i w jej konsekwencji ślubu różni się zasadniczo od naszych wyobrażeń w tym zakresie. Dla Europejczyka ważne jest zauroczenie, miłość, związek. Dla Hindusa zaangażowanie, a jeśli Amor jest przychylny, to pojawi się miłość i oddanie. Według kultury zachodniej najważniejsze jest szczęście osobiste. Dla Hindusa najważniejsze jest zabezpieczenie finansowe i socjalne, a małżeństwo jest jego częścią. Szczęście przychodzi potem. Nie miłość, lecz zabezpieczenie finansowe i socjalne, są najważniejsze - ALAMYLIMITED/BEWPHOTO W małżeństwie z miłości, harmonia i trwałość związku spoczywa na barkach kobiety. To jej przede wszystkim zależy na jego utrzymaniu. Powód jest oczywisty. Hinduska, wychodząc za mąż, przybiera nazwisko męża i mieszka z jego rodziną. Tym samym opuszcza swój rodzinny dom. W przypadku rozwodu nie należy już do żadnej z rodzin. W małżeństwie aranżowanym rodzice są jak gdyby gwarantami związku, a kobieta jest w pewnym sensie zabezpieczona na wypadek separacji lub rozwodu. Może dlatego wskaźnik rozwodów w Indiach jest niezwykle niski i wynosi 1,1 proc. i dotyczy przede wszystkim ślubów z miłości. Wskaźnik rozwodów jest tu bardzo niski - Shutterstock Drobne kłamstwo w imię miłości Tak, jak postęp technologiczny wprowadza w nasze życie zmiany, tak też i globalizacja wpływa na obyczaje i tradycje Hindusów. Stare łączy się z nowym. Młodzi Hindusi aspirujący do większego liberalizmu w kwestii ślubów praktykują self-arranged marriage zwany też love-arranged marriage. Nie chcąc burzyć tradycyjnego podejścia do ślubu, realizują wszystkie etapy prowadzące do niego, ale z jedną zasadniczą różnicą — sami wybierają osobę, którą przedstawiają jako poznaną na drodze poszukiwań w predysponowanych do tego portalach. Ot, takie drobne kłamstwo w imię miłości — tej prawdziwej, niezaaranżowanej. Owca cała i wilk syty. Liberalni Hindusi praktykują self-arranged marriage - Shutterstock Małżeństwo aranżowane nie jest bynajmniej małżeństwem z przymusu. Rodzice wybierają przyszłego partnera/partnerkę, po czym następuje zapoznanie. Jednak, czy znajomość będzie kontynuowana, zależy już wyłącznie od młodych. Jeśli młodzi nie przypadną sobie do gustu, rodzina kontynuuje poszukiwania. Być singlem to wyjątek Decyzja o tym, kiedy ma dojść do ślubu, należy do rodziny, a bycie singlem w Indiach nie jest ani popularne, ani łatwe. Presja rodzinna jest ogromna. Ślub to niemalże nakaz. To sposób życia i kontynuowania linii klanu i kasty. Być osobą samotną to w tym kraju wyjątek. Według danych ONZ z 2019 r., zaledwie 1 proc. kobiet pomiędzy 45. a 49. rokiem życia jest niezamężna. Młoda indyjska kobieta w restauracji [Ranchi, Jharkhand - Indie, 2020 r.] - Shutterstock Niezamężna dziewczyna mieszka z rodzicami (rodziną) i nie wypada, żeby wieczorami wychodziła samotnie na miasto. Do domu musi wracać najpóźniej o godzinie 22. Nie ma zbyt wielu okazji do randkowania, dlatego dla wielu kobiet w Indiach to mąż jest ich pierwszym partnerem seksualnym. Wielu rodziców przed rozpoczęciem poszukiwania odpowiedniego kandydata zasięga opinii astrologa. Strona astralna związku też jest bowiem bardzo istotna. Rodzina przedstawia córce na ogół kilku kandydatów, ale to do niej należy decyzja, czy któregoś wybierze. W przypadku akceptacji któregoś z nich składa on wizytę rodzicom dziewczyny w towarzystwie swoich rodziców. Rodzina rozmawia, lecz rodzice chłopaka nie zadają pytań dziewczynie. Obserwują ją, a ona ich. Kandydat natomiast bywa odpytywany ze swojej sytuacji zawodowej, stanu zdrowia, a przede wszystkim wysokości dochodów. Para konsultująca się z astrologiem odnośnie prognoz dla jej związku [Keesaragutta, Indie] - Shutterstock W posagu oddają oszczędności życia Po pierwszy spotkaniu chłopak wkrótce odwiedza dziewczynę ponownie w towarzystwie, np. żony swojego brata, a potem brata. Przed ślubem rodzina chłopaka ofiaruje rodzicom przyszłej synowej prezenty w ramach ceremonii zwanej Tilak, ale to jej rodzice wnoszą posag. Dziewczyna uprzednio pyta przyszłego męża, czego potrzebuje jego rodzina. Posagiem jest biżuteria, sari, meble, samochód. Dla rodziców dziewczyny na posag przeznaczane są na ogół oszczędności całego życia. To oni również finansują ceremonię ślubną. Na tym wydatki się nie kończą. Przez cały czas trwania małżeństwa rodzina żony będzie ofiarowywać rodzinie zięcia prezenty. Jest to jak gdyby gest wdzięczności wobec nich — ich córka mieszka u nich, jest przez nich utrzymywana, nie musi pracować i dbać o dom. Nic dziwnego, że do ślubu rodziny hinduskie przygotowują się całymi latami i nie jest im znane zjawisko zawierania ślubu niemalże ad hoc, jak to bywa w Europie. Ślub w Indiach - Shutterstock Ślub na tysiąc gości Przeciętny Hindus przeznacza na ślub swoich dzieci jedną piątą swoich oszczędności. Rynek ślubny w Indiach szacowany jest na 705 milionów Euro. Obejmuje prezenty, hotele, dekoracje, wizytówki itp. Każda rodzina kupuje z okazji ślubu 30-40 g złota, a średni budżet ślubny kształtuje się na poziomie od 13 100 do 15 700 Euro na 300-400 gości. Przedstawiciele klasy średniej w podróż poślubną udają się najczęściej do Goa, Jaipuru i Udaipuru. Sama ceremonia ślubna trwa trzy dni, w trakcie których odbywa się szereg uroczystości religijnych. Zaprasza się oczywiście rodzinę, przyjaciół, znajomych, sąsiadów. Na niektórych ślubach bywa tysiąc gości. Im bardziej zamożna rodzina, tym ceremonia ślubna bardziej wystawna. Niektóre takie ceremonie trwają nawet dwanaście dni. Sale balowe olśniewają przepychem dekoracji, biżuterią i bajkowymi ubraniami młodej pary oraz gości. Wesele w Indiach - Shutterstock Celem ślubu w Indiach jest posiadanie potomstwa. Rodzina to podstawa. Nie jest wyjątkiem zamieszkiwanie w jednym domu przedstawicieli trzech generacji. Częstym zjawiskiem jest poszukiwanie na żonę kobiety wykształconej, posiadającej dyplom uniwersytecki, a po ślubie zabranianie jej podjęcia pracy zawodowej. Na taką decyzję ma na ogół wpływ ojciec męża, który zgodnie z tradycją uważa, że żona powinna zajmować się domem i dziećmi. Niestety sama zainteresowana nie ma w tej kwestii zbyt wiele do powiedzenia i może jedynie polegać na sile perswazji swojego męża. Przyszła panna młoda nie będzie miała zbyt wiele do powiedzenia - Shutterstock Na koniu, grzbiecie słonia lub... luksusowym samochodem Tradycyjna ceremonia ślubna Thirumam odbywa się ściśle według ustalonego porządku (bharat). Pan młody przybywa na koniu, na grzbiecie słonia lub luksusowym samochodem. Towarzyszy mu brat panny młodej, któremu wręcza złoty sygnet. W oczekiwaniu na wybrankę, która oddzielona jest przesłoną, sam również dostaje sygnet. Panna młoda pojawia się w towarzystwie siostry i zakładu mu naszyjnik z kwiatów, następnie on jej. W trakcie ceremonii religijnej mandap duchowny błogosławi związek, po czym ojciec panny młodej oddaje ją panu młodemu. Rzucane są kwiaty na ramiona pary młodej. Na głowie nowożeńców sypie się kminek i cukier trzcinowy. Królewska procesja weselna - pan młody czeka na pannę młodą na dekorowanym słoniu - Shutterstock Panna młoda ubrana jest w wyjątkowo ozdobne, ciężkie sari w kolorze fioletowo-złotym. Na uroczystości dnia następnego zakłada nieco mniej bogate sari. Ubiorem ślubnym panny młodej może być także lehenga choli, rodzaj sukni ze spodniami lub salwar kameez (głównie na południu Indii), czyli obcisła góra i długa spódnica. Pan młody pojawia się w spodniach i długiej tunice, na ogół koloru białego. Związani są szarfą symbolizującą związek dwóch istot. Pan młody ubrany w białą Sherwani. Panna młoda w czerwonej lehendze podczas ceremonii Saptapadi - Shutterstock Kobiety i dzieci głosu nie mają Rodzina w Indiach ma charakter patriarchalny. Mąż, głowa rodziny wraz z synem pierworodnym podejmują decyzje dotyczące rodziny — za zgodą lub bez zgody żony, mimo że jest proszona o zdanie. Dzieci uczone są reguł obowiązujących kastę, do której należą, zapoznawane są także z wielkimi historycznymi epopejami narodowymi ("Mahabharata" i "Ramayana"), zasadami i kodeksami zachowań obowiązujących w społeczeństwie indyjskim. Rodzina odgrywa rolę socjalną, chroni i utrzymuje jej członków w miarę swoich możliwości. Rodzinnie chodzi się do restauracji, podróżuje, wypoczywa, odwiedza świątynie. Głowie rodziny, czyli mężowi i ojcu, należy się bezwarunkowe posłuszeństwo. Do niego należy ostateczna decyzja w kwestii spraw rodzinnych, takich jak ślub dzieci, podjęcia przez nie studiów, wyboru zawodu, rodzaju roślin do upraw, itp. Dzieci uczone są zasad zachowania obowiązującego w kaście - Shutterstock Oprócz ojca również pozostali mężczyźni w rodzinie mają głos doradczy i decydujący. Kobiety i dzieci głosu nie mają. Władza żony ograniczona jest wyłącznie do dzieci, chyba że jest wdową. Wtedy musi być posłuszna synowi lub synom. Te rygorystyczne zasady są mniej restrykcyjne w dużych miastach, gdzie zwyczaje kulturowe ulegają powolnym, bardziej liberalnym przeobrażeniom. Syn jest podstawą rodziny. To on zabezpiecza starość rodziców, przejmuje ziemię lub rodzinny biznes i odpowiada za ciągłość rodu. Zanim zajmie tak odpowiedzialną funkcję w rodzinie, musi przez pierwsze pięć lat życia być traktowany jak książę, przez następne dziesięć jak niewolnik, a począwszy 16. roku życia - jak przyjaciel. Tu mężczyźni mają decydujący wpływ na życie kobiet - Shutterstock Małżeństwo zaaranżowane to dla większości Hindusów forma zabezpieczenia się na przyszłość bez angażowania się bezpośrednio w trudy poszukiwania partnera lub partnerki. Młodych Hindusów wyręczają w tych poszukiwaniach rodzice. Każda ze stron, decydując się na związek, ma świadomość, jakiego dokonała wyboru i czego od tego wyboru może w przyszłości oczekiwać. Źródło:
3 sezon "W czym do ślubu" oglądaj w niedzielę o 13.40 w TVN Style i w Player.pl: https://player.pl/programy-online/w-czym-do-slubu-odcinki,5081Subskrybuj kanfot. Adobe Stock, Africa Studio Kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi, poczułem dreszcz emocji. A więc za chwilę to się stanie, teraz już nie ma odwrotu. Szybko spojrzałem w lustro i sprawdziłem, czy wyglądam odpowiednio tajemniczo i pociągająco. Potem szybko zbiegłem na dół… Byłem bardzo podekscytowany tym wieczorem – Witam – rzuciłem. – Jest pani nieprzyzwoicie punktualna, pani… – Przecież się umawialiśmy. Żadnych imion i nazwisk – weszła szybko i zamknęła za sobą drzwi. – Musimy pozostać dla siebie obcy. – Pani już i tak wie, gdzie mieszkam – powiedziałem, pomagając zdjąć jej płaszcz, i z przyjemnością zobaczyłem, że ma pod nim tylko koronkową halkę i seksowne pończochy. – Ale gdy stąd wyjdę, kompletnie zapomnę, jaki to adres – odparła. – Taką mam nadzieję. Zapraszam na górę. Przygotowałem kolację. Oboje wiedzieliśmy, po co tu przyszliśmy, ale uznaliśmy, że jeśli trochę odwleczemy ten moment, tym bardziej będzie on przyjemny. Szczególnie, że na stole czekały potrawy powszechnie uznawane za afrodyzjaki. Gdy skończyliśmy jeść, zaczęła nagle wibrować moja komórka. Zerknąłem na numer, ale kompletnie nic mi on nie mówił, więc odłożyłem telefon. – Nie możesz jej wyłączyć? – zapytała nieznajoma. – To brzęczenie może nam popsuć romantyczne chwile. – Moja żona ma ten dobry zwyczaj, że zawsze dzwoni przed powrotem do domu. Dziś się jej nie spodziewam, ale ostrożności nigdy za wiele. Nieznajoma wstała i podeszła do biblioteczki. Odwróciła jedną z fotografii. – To ona? – spytała. – Mieliśmy jak najmniej o sobie wiedzieć – podszedłem i przytuliłem ją. – Dzieci? Co teraz robią? – drążyła, ruchem głowy wskazując inne zdjęcie. – Przecież są wakacje. A to już duże dzieci, prawie pełnoletnie. – To zupełnie jak moje. A to miejsce, tu gdzie jesteśmy, to pokój córki? – Tak. – Dlaczego tu? – Bo ma najwygodniejsze łóżko… Nie gadaj już tyle! Odwróciłem ją, złapałem za pośladki Zaczęliśmy się całować. Ściągnęła halkę i rzuciła gdzieś obok. Chciałem ją oprzeć o ścianę, ale ona pokazała łóżko. Nie przestając jej całować, zaniosłem ją tam. Po chwili upadliśmy na pościel. Łóżko aż zaskrzypiało pod naszym ciężarem. A przynajmniej tak mi się wydawało. Bo kilkanaście sekund później, gdy już byliśmy nadzy, usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi na dole. I wtedy zrozumiałem, że to nie łóżko skrzypiało, ale furtka, której od dłuższego czasu nie oliwiłem. – Ktoś wchodzi! – syknąłem. – Żona?! – zapytała przestraszona. – Oszalałaś?! Przecież to ty jesteś moją żoną! – Boże, tak się wczułam w tę grę… – urwała; w jednej chwili zrozumieliśmy, co się stało. – Dzieciaki! – krzyknęliśmy razem. Zaczęliśmy w niewiarygodnym pośpiechu zacierać ślady naszego „małego skoku w bok”, którym postanowiliśmy uczcić rocznicę ślubu. Syn i córka nawoływali z dołu, ale my udawaliśmy, że ich nie słyszymy, wrzucając do wielkiej sportowej torby córki resztki szampana i potraw. Potem błyskawicznie narzuciliśmy na siebie jakieś ciuchy. Kiedy już nam się wydawało, że wszystko w porządku, wyszliśmy z pokoju córki. Niemal pod drzwiami wpadliśmy na Maję i Romka – Ogłuchliście? – zapytała córka. – Po prostu nic nie słyszeliśmy – powiedziała moja żona, cała się przy tym czerwieniąc. – Jakim cudem? – zdziwił się syn. – Krzyczeliśmy przecież… I dlaczego byliście w pokoju Julki? – A co to, śledztwo? – zdenerwowałem się. – I dlaczego nie dzwoniliście, że wracacie wcześniej? – Bo nam się środki na karcie skończyły – wyjaśniła córka i szybko jeszcze dodała: – Wszystkim się skończyły, zostaliśmy bez grosza i wróciliśmy. Dopiero jak nas ojciec Janka tu wiózł, to dzwoniliśmy z jego komórki, ale nie odbieraliście. Nagraliśmy się wam na sekretarki… Co wy robicie z moją torbą? – pokazała na „opakowanie” resztek z naszej schadzki. – Była nam potrzebna… A teraz chodźcie na dół do kuchni, mama zrobi wam coś do jedzenia. – Wolelibyśmy się najpierw rozpakować – oznajmił syn. Kiwnęliśmy przyzwalająco głową i sami zeszliśmy na dół. Katastrofa wydawała się zażegnana, chociaż nasze dzieci wciąż spoglądały na nas podejrzliwie. W kuchni szybko pozbyliśmy się resztek śladów. Ale wtedy żona spojrzała na mnie przerażona i wymamrotała: – Halka… Zaraz potem do kuchni weszła Maja trzymając w ręce koronkowy dowód rzeczowy naszych igraszek. Spojrzała najpierw na mnie, potem na matkę i zapytała ironicznie: – Czy mogę wiedzieć, co to coś robiło w moim pokoju? Byliśmy zawstydzeni. Dzieci nie powinny wiedzieć niczego o naszym pożyciu... Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”
W ich rozumieniu szafarzem sakramentu małżeństwa, zwanego „ukoronowaniem”, jest prezbiter lub kapłan. Po przyjęciu wzajemnej zgody małżonków, koronuje ich on na znak zawartego małżeństwa. Przewodniczy więc ceremonii, jest świadkiem wyrażonej zgody małżeńskiej, a jego błogosławieństwo jest konieczne do ważności sakramentu.