Bo macie rocznicę ślubu, małżeństwo Wam służy, A taka miłość jak Wasza każdy dzień rozchmurzy. Kochajcie się Drodzy Rodzice i bądźcie zdrowi, My, Wasze dzieci pomóc jesteśmy zawsze gotowi. Niech trwa takie małżeństwo po wszystkie czasy, Pozazdrościć Wam można stażu, ale także klasy. Życzenia dla rodziców z okazji Błogosławieństwo młodej pary jest pięknym zwyczajem wynikającym z polskiej tradycji ślubnej oraz wiary katolickiej. Decydując się na ślub, nie warto z niego rezygnować. Oto kilka wskazówek, które pomogą Wam zrozumieć jaki jest sens tego błogosławieństwa i jak je zorganizować. Odwołanie do miłości Boga i wdzięczność Sens błogosławieństwa młodej pary przez rodziców doskonale oddają już pierwsze działania prowadzące do tego obrzędu. Obrzęd odbywa się w domu panny młodej po przyjeździe jej narzeczonego i rozpoczyna się znakiem krzyża. Następnie młodzi proszą o błogosławieństwo, ale zanim do niego dochodzi odczytywany jest fragment z Pisma Świętego. Podczas samych słów błogosławieństwa rodzice odwołują się do Boga i w słowach modlitwy wyrażają Mu wdzięczność. Błogosławieństwo jest więc nie tylko życzeniem dobrze młodej parze, ale również świętem chwalącym wielką miłość Boga, który doprowadził ich do tego dnia i będzie nadal prowadził przez życie. – więcej przeczytasz na blogu zankyou. Błogosławieństwo młodej pary rodziców – zgoda na dorosłe decyzje Wstęp do ceremonii zaślubin, jakim jest błogosławieństwo, to również zgoda rodziców na dorosłe i zupełnie samodzielne życie młodych. Błogosławiąc im, rodzice zgadzają się na ich wspólne życie i wyrażają wdzięczność Bogu z tego powodu. Jest to piękne wydarzenie zarówno dla młodych, jak i dla ich rodziców. Znak krzyża uczyniony na czołach młodych oznacza złożenie całego przyszłego życia dzieci ręce Boga, który będzie ich prowadził. Obrzęd błogosławieństwa – co przygotować? Przed błogosławieństwem warto przygotować czysty, biały obrus, kwiaty, mały krzyż, Pismo Święte, świece chrzcielne oraz wodę święconą i kropidło. Konieczna będzie również odpowiednia ilość czasu. W dniu ślubu zegar może biec bardzo szybko, ale mimo to warto zadbać, aby błogosławieństwo pary młodej się odbyło. Według tradycji idealnym miejscem na zorganizowanie tego obrzędu będzie dom panny młodej. Błogosławieństwo odbywa się niedługo po przyjeździe pana młodego i krótkim przywitaniu. Mogą w nim uczestniczyć tylko rodzice i młodzi, ale obecność rodzeństwa czy chrzestnych również jest mile widziana. Nawigacja wpisu Czy zastanawiałeś się, co zrobić z dzieckiem na ślubie? Niezależnie od tego, czy jesteś rodzicem, krewnym czy gościem, ważne jest, aby zapewnić maluchowi dobrą zabawę i komfort podczas tego wyjątkowego wydarzenia. W moim najnowszym wpisie na blogu „Co zrobić z dzieckiem na ślubie?” podzielę się z Tobą praktycznymi pomysłami, kreatywnymi rozwiązaniami i ciekawymi Duchowni szydzili ze związków zawartych jedynie z powodów majątkowych. „Równie dobrze ktoś mógłby dać na zapowiedzi pana takiego a takiego z sakiewką pani tej i tej, a w dniu ślubu powieść do ołtarza nie narzeczoną, ale od razu jej pieniądze albo krowy” – mawiał znany z ciętego języka paryski kaznodzieja Jacques de Vitry. Tekst jest fragmentem książki „Życie w średniowiecznym mieście”, Frances i Joseph Gies Małżeństwo w trzynastym wieku zwyczajowo łączyło ludzi z tej samej grupy społecznej. Niemniej również i wtedy, tak jak w innych epokach, istniała ruchliwość społeczna: związki między przedstawicielami bogatego mieszczaństwa i członkami rodzin pomniejszej szlachty nie należały do rzadkości. Związek małżeński stanowił też swego rodzaju ścieżkę kariery dla czeladnika: poślubienie bogatej wdowy mogło równać się uzyskaniu domu w mieście, przejęciu zapasu ubrań należących do zmarłego męża, mebli, sreber, a nawet nieruchomości. Co do zasady małżeństwa aranżowano, ale Kościół kładł nacisk na kwestię zgody. Duchowni szydzili ze związków zawartych jedynie z powodów majątkowych. „Równie dobrze ktoś mógłby dać na zapowiedzi pana takiego a takiego z sakiewką pani tej i tej, a w dniu ślubu powieść do ołtarza nie narzeczoną, ale od razu jej pieniądze albo krowy” – mawiał znany z ciętego języka paryski kaznodzieja Jacques de Vitry. Prawo kanoniczne zaznaczało, że panna młoda musiała mieć przynajmniej dwanaście lat, a pan młody czternaście. Pokrewieństwo stanowiło swego rodzaju temat tabu, narzeczeni nie mogli być ze sobą spokrewnieni do czwartego stopnia (do czasów postanowień Czwartego Soboru Laterańskiego z 1215 roku obowiązywała zasada do siódmego stopnia). Z kolei najważniejszym elementem ceremonii ślubnej było wyrażenie wolnej woli obu stron wstąpienia w związek. Małżeństwa były możliwe zarówno między ludźmi wolnymi, chłopami pańszczyźnianymi, jak i niewolnikami; pomiędzy katolikami i heretykami oraz katolikami i ludźmi ekskomunikowanymi, nie mogli już ich jednak zawierać chrześcijanie z poganami, jako że ci ostatni nigdy nie byli ochrzczeni. Do Czwartego Soboru Laterańskiego zabronione było zawieranie związku pomiędzy cudzołożnikiem (który mógł już wziąć ślub) a osobą, z którą cudzołożył; podobnie rzecz się miała w sytuacji porywacza i osoby, którą następnie uwolnił. Po 1215 roku takie małżeństwa były już dozwolone. Rozwód, a dokładnie rzecz biorąc unieważnienie małżeństwa, stanowił niezwykłą rzadkość. Tego typu sytuacja była dozwolona jedynie wtedy, gdy związek łamał jedną z trzech głównych zasad Kościoła na temat małżeństwa: dotyczącą wieku, zgody lub pokrewieństwa. Zawiłości związane z koligacjami rodzinnymi stanowiły jednak czasem wygodną furtkę dla potężnych i bogatych średniowiecznego świata umożliwiającą unieważnienie związku, ale nawet im nie było łatwo wyjść obronną ręką, jeśli zostali przyłapani na składaniu fałszywych zeznań. Przykładowo król Filip August poróżnił się z Kościołem, gdy próbował pozbyć się swojej pochodzącej z Danii żony i ostatecznie musiał przyjąć ją z powrotem. Po sporządzeniu umowy odbywały się oficjalne zaręczyny – w średniowieczu była to uroczystość o charakterze religijnym dorównująca rangą zaślubinom. Kontrakt małżeński Małżeństwa, przynajmniej te zawierane między członkami zamożnych warstw społeczeństwa, miały podstawę zarówno prawną, jak i religijną: kontrakt małżeński spisywano u notariusza, wskazując w nim wyraźnie wysokość posagu. Syn i córka bogatych mieszczan zaczynali wspólne życie, posiadając na przykład dom, ze dwa niewielkie gospodarstwa, gotówkę oraz wpływy z wynajmu nieruchomości w mieście. Umowa mogła dodatkowo precyzować, które składniki majątku przypadną pannie młodej po ewentualnej śmierci męża – jeśli nie sporządzano takiego zapisu, kobieta automatycznie dziedziczyła jedną trzecią dóbr małżonka. Po sporządzeniu umowy odbywały się oficjalne zaręczyny – w średniowieczu była to uroczystość o charakterze religijnym dorównująca rangą zaślubinom. Podobieństwo przysiąg zaręczynowych do ślubnych wręcz powodowało zaskakujące problemy prowadzące do wielu pozwów w sądach kościelnych. Sam Kościół kładł wyraźny nacisk na potrzebę rozróżnienia „słów przyszłości” wypowiadanych podczas zaręczyn od „słów teraźniejszych” wymawianych podczas ceremonii zawierania małżeństwa. Niemniej czasem pary postrzegały siebie jako męża i żonę, podczas gdy były jedynie zaręczone, zamieniając tę instytucję w swego rodzaju potajemne małżeństwo, które jedna ze stron mogła w przyszłości łatwo podważyć. Tak czy owak podczas zaręczyn duchowny pytał przyszłego pana młodego „Czy przyrzekasz, że pojmiesz tę kobietę za żonę, jeśli tylko Kościół Święty wyda zgodę?”. W podobny sposób ksiądz zwracał się także do narzeczonej, a następnie młodzi wymieniali się obrączkami i ogłaszano zapowiedzi (w trzy kolejne niedziele). Co ciekawe, śluby nie mogły odbywać się podczas adwentu, dwunastodniowego okresu Bożego Narodzenia, Wielkiego Postu oraz w czasie pomiędzy niedzielą Wniebowstąpienia i tygodniem Zielonych Świątek. Dzień ślubu W dniu ślubu pannę młodą pomagały ubrać jej matka, siostry i niektóre z przyjaciółek, z tym że na tę okazję nie obowiązywał żaden konkretny rodzaj sukni: dziewczyna po prostu wkładała to, co miała najlepszego. W skład stroju wchodziły zatem: najwyższej jakości płócienna damska koszula, najlepsza jedwabna tunika obszyta futrem i wyszywana złotą nicią, na to ewentualnie aksamitna opończa, a także płaszcz oblamowany złotą koronką. Na głowę oblubienicy zakładano dodatkowo mały welon przytrzymywany wąską, złotą opaską, a na stopach nosiła ona buty z wysokiej jakości skóry ozdobione złotem. Również pan młody przywdziewał na tę okazję odświętne ubranie. Gdy narzeczeni jechali do kościoła, poprzedzała ich mała grupka żonglerów grających na flecie, wioli, harfie i dudach. Obok młodych podróżowali ich rodzice oraz krewni, jak również inni zaproszeni goście. Wzdłuż całej drogi gromadzili się gapie, chcący sobie popatrzeć. W końcu na placu przed świątynią wszyscy zsiadali z wierzchowców, a z przedsionka wychodził ku młodym ksiądz, niosąc otwartą księgę i ślubny pierścień. Duchowny przepytywał narzeczonych: Czy są pełnoletni? Czy przysięgają, że nie ma pomiędzy nimi niedozwolonego stopnia pokrewieństwa? Czy ich rodzice wyrażają zgodę na to małżeństwo? Czy wygłoszono zapowiedzi? I wreszcie – czy sami młodzi wchodzą w związek z własnej, nieprzymuszonej woli? Następnie narzeczeni podawali sobie prawe ręce i powtarzali śluby. Po tym wszystkim następowała krótka homilia. Typo­wym przykładem może być tu kazanie wygłoszone przez Henriego z Provins, który skupił się na religijnym wychowaniu potomstwa, zgodzie w domu i wzajemnej wierności małżonków. Kaznodzieja zaznaczył też, że podczas biblijnego potopu Bóg nie przez przypadek uratował po parze stworzeń. Dodał, że gdyby błogosławiona Maryja Dziewica, Królowa Raju, nie była zamężna, nie dostąpiłaby możliwości porodzenia Boga. Podkreślił również, iż życie małżeńskie stanowi absolutny wzorzec szczęśliwej egzystencji na tej ziemi. W dalszej części ceremonii ksiądz błogosławił obrączkę: pan młody brał ją i nakładał po kolei na każdy z trzech głównych palców lewej dłoni swej wybranki, mówiąc przy tym: „W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. W końcu umieszczał ją na palcu serdecznym panny młodej i dodawał: „Wraz z tym pierścieniem – poślubiam cię”. Potem następowało rozdanie jałmużny biednym, którzy zgromadzili się przed portykiem – zadaniem tym zajmowali się oczywiście młodzi – a następnie wszyscy weselnicy wchodzili do kościoła. Istnieje przekaz z pierwszej połowy trzynastego wieku, z którego dowiadujemy się, że akurat w tym momencie ceremonii, podczas zaślubin w Dijon, pewien lichwiarz stał się ofiarą na własnym ślubie. Jedna z rzeźb nad wejściem do portyku – konkretnie kamienna figura lichwiarza ze sceny Sądu Ostatecznego – spadła i trafiła nieszczęśnika śmiertelnym ciosem prosto w głowę: niedoszły małżonek zginął od uderzenia sakiewką. Po wszystkim krewni i przyjaciele denata uzyskali pozwolenie na zburzenie pozostałych figur portyku2. Wracając do analizy przebiegu zaślubin, warto podkreślić, że młodzi oficjalnie uznawani byli za męża i żonę po wzajemnym wymienieniu przysiąg. Po mszy ślubnej pan młody otrzymywał znak (pocałunek) pokoju i przekazywał go swej małżonce. Para razem opuszczała świątynię, wsiadała na konie i cała procesja, znów prowadzona przez grupę muzykantów, wracała do domu dziewczyny. Wesele Wesele w domu bogatego mieszczanina wyprawiano z olbrzymim rozmachem: wino lało się beczkami; podawano gicze wołowe, baranie, cielęce i z dziczyzny; na stół wnoszono kapłony, mięso młodych kaczek, kurczaki, króliki; raczono się waflami, przyprawami, słodyczami, pomarańczami, jabłkami, serem, jajami, mogła się też pojawić głowa dzika albo łabędź razem z piórami. Specjalnie na tę okazję wynajmowano szereg dodatkowej służby, w skład której wchodzili portierzy, kucharze, kelnerzy, krojczy, porządkowi, odźwierny, a nawet specjalna osoba do wyplatania wianków. Każdemu kolejnemu daniu towarzyszyły przygrywki muzykantów, a wraz z pojawieniem się na stole doprawionego wina, wafli i owoców rozpoczynało się przedstawienie. Najpierw podziwiano przerzuty, fikołki i inne popisy akrobatyczne. W programie najprawdopodobniej mogło znaleźć się także imitowanie ptasich treli, sztuczki zręcznościowe czy żonglowanie. Pewnego rodzaju urozmaiceniem były występy śpiewaków akompaniujących sobie na dwóch instrumentach wprowadzonych do użytku w średniowieczu: szarpanej sześciostrunowej lutni w kształcie gruszki oraz pięciostrunowej ­wioli będącej pierwszym instrumentem smyczkowym. Oba strojono kwartami i kwintami, a akompaniament wybrzmiewał albo zgodnie z melodią, albo w odstępie oktawy lub kwinty. Czasem dodawano także burdon – powtarzalny basowy dźwięk o stałym stroju3. Po skończonych występach usuwano stoły, a goście łapali się za ręce, by tańczyć i śpiewać radosne pieśni przy akompaniamencie lutni i wioli, być może także do wtóru bębenka i fletu – zestawu składającego się z małej dwuotworowej piszczałki, na której grało się lewą ręką, i bębenka obsługiwanego prawą. Czasami bębenek przymocowany był do ramienia muzyka tak, by ten mógł uderzać w instrument czołem. Stoły rozstawiano ponownie, gdy nadchodziła kolacja i na weselu pojawiała się kolejna porcja jedzenia, wina i muzyki. Z kolei w porze nieszporów raz jeszcze zjawiał się ksiądz i wszyscy weselnicy udawali się z parą młodą do jej domu. Duchowny błogosławił nowe palenisko, komnatę sypialną oraz małżeńskie łoże, a na koniec nowożeńców. Co ciekawe, matka panny młodej wcześniej sprawdzała dokładnie łóżko, by upewnić się, że żaden zawistnik nie ukrył w nim przedmiotów, które uznawano za szkodliwe dla pożycia małżeńskiego, takich jak dwie połówki żołędzia albo ziarna fasoli. Zabawa zazwyczaj kończyła się nad ranem, ale naprawdę duże wesela mogły trwać nawet kilka dni. Jedno z nich, opisane w romansie Powieść o Flamence, ciągnęło się „kilka tygodni”. Ulice udekorowano wtedy ozdobnymi tkaninami, kadzidła płonęły na wszystkich placach miasta, jako prezenty dla gości weselnych przygotowano „pięćset kompletów szat z purpury dekorowanych złotymi listkami, tysiąc włóczni, tysiąc tarcz i mieczy, tysiąc kolczug i rumaków bojowych”. Sam orszak weselny był „długi na kilka lig”. „Dwustu muzykantów” przygrywało, podczas gdy goście tańczyli, a bajarze opowiadali historie „o Priamie, Helenie, Ulissesie, Hektorze, Achillesie, Dydonie i Eneaszu, Lawinii, Poliniku, Tydeusie i Eteoklesie, Aleksandrze, Kadmosie, Jazonie, Dedalu i Ikarze, Narcyzie, Plutonie i Orfeuszu, Hero i Leandrze, Dawidzie i Goliacie, Samsonie i Dalili, Juliuszu Cezarze, Okrągłym Stole, Karolu Wielkim czy Oliwerze z Verdun”. Święto było „tak rozkoszne jak Raj”. Ceremoniał pogrzebowy Podobnie jak małżeństwo, tak i śmierć miała swój ceremoniał. Dla zamożnych średniowiecznych mieszczan najważniejszym zadaniem w trakcie przygotowań do opuszczenia tego padołu było rozporządzenie swoim majątkiem. Kościół wielokrotnie nie tylko radził, by sporządzać testamenty, ale zachęcał także do czynienia jeszcze za życia darowizn, które miałyby skrócić pobyt darczyńcy w czyśćcu. Kaznodzieja Henri z Provins przytaczał historię biesiadującego w domu przyjaciela człowieka, który wysłał swojego sługę, by ten oświetlał mu drogę do domu i uchronił przed potknięciem się i wpadnięciem w błoto. Gdyby jednak człowiek z lampą szedł za gościem, argumentował Henri, nie byłby w stanie uratować go przed wypadkiem. Podobnie miało być z jałmużną: jeśli ktoś trzymał swoje dobra, by rozdać je po śmierci, jego „latarnia” była za plecami. Jednak mimo tych nawoływań, wielu mieszczan lubiło towarzystwo swojego majątku do samego końca… Momentem tym było ostatnie namaszczenie, po którym Kościół uważał już człowieka za martwego. Chory, który po otrzymaniu sakramentu wyrwał się z objęć śmierci, musiał ciągle pościć i chodzić boso, nie wolno mu było także uprawiać seksu z żoną. Gdzieniegdzie ozdrowieńcy nie mogli nawet zmienić swojego testamentu. Umierający człowiek, który wybitnie bał się piekła, będąc osobą pobożną lub czując się winnym, mógł wyrażać skruchę poprzez prośbę o ułożenie go na ziemi na włosiance posypanej popiołem. W ten sposób postąpił między innymi król Ludwik IX, gdy lekarze stwierdzili, że nic już nie da się dla niego zrobić. Perorował przy tym z taką emfazą o marności ziemskich bogactw i potęg, że doprowadził słuchaczy do łez. Wszystko to nie przeszkodziło mu wyzdrowieć i ruszyć jeszcze na wyprawę krzyżową. Do zdrowia wrócił również syn angielskiego króla Henryka II, książę Henryk, który wcześniej w obliczu śmierci zawiązał sobie sznur wokół szyi i kazał zawlec się do łoża posypanego popiołem. Gdy umierał mieszczanin, wynajmowano specjalnego obwoływacza, który miał za zadanie ogłosić jego śmierć oraz poinformować o miejscu i czasie pogrzebu. Drzwi wejściowe do domu oraz do sypialni zmarłego przystrajano czarną serżą, a dwaj mnisi z pobliskiego opactwa obmywali ciało denata perfumowaną wodą, nacierali je balsamem i maścią oraz okrywali nieboszczyka płóciennym całunem. Na koniec zwłoki zaszywano w skórę zwierzęcą i składano w drewnianej trumnie. Ta, udrapowana czarnym kirem, umieszczana była na katafalku zbudowanym z dwóch długich tyczek i poprzecznych drewnianych desek, a następnie transportowana do kościoła w asyście orszaku pogrzebowego: duchownych i ubranych na czarno żałobników, z głośno i wyraźnie lamentującą wdową i członkami rodziny na czele. Katafalk zatrzymywał się przed wejściem do prezbiterium (jeśli zmarły był księdzem, ciało umieszczano wewnątrz prezbiterium) i odprawiano nabożeństwo żałobne zwane „Dirge” od pierwszego słowa pierwszej antyfony (Dirige). Po mszy duchowny ściągał ornat, okadzał ciało zmarłego i kropił je wodą święconą oraz odmawiał wspólnie z wiernymi Ojcze Nasz. Na koniec ogłaszał całą serię absolucji – modlitw i antyfon zapewniających przebaczenie win i wybawienie od sądu. Po tym wszystkim orszak udawał się na miejsce pochówku. Procesji przewodzili mnisi niosący krzyże, święte księgi oraz kadzielnice; za nimi podążali żałobnicy ze świecami. Tych ostatnich było dużo – biedota miejska miała szansę na jałmużnę w zamian za uczestnictwo w orszaku żałobnym bogatego mieszczanina. Na miejscu ksiądz czynił znak krzyża nad grobem, kropił go wodą święconą i wykopywał w ziemi płytki rowek w kształcie krzyża. Potem przystępowano do właściwego wykopania dołu, a czynności tej towarzyszyły śpiewy psalmów. Na koniec opuszczano trumnę w dół, odmawiano ostatnią kolektę o przebaczenie duszy zmarłego, zasypywano grób i kładziono na nim płaski nagrobek. Ci, których nie stać było na zakup trumny, musieli ją wynajmować, a w ostatnim momencie zwłoki oczywiście wyjmowano i chowano tylko zaszyte w skórę. Po zakończonym pochówku orszak, przy śpiewie siedmiu psalmów pokutnych, wracał do kościoła. Jeszcze przez jakiś czas po pogrzebie bliscy zapalali na grobie świece i znicze, po kilku latach kości mogły jednak zostać wyjęte i przeniesione, by zrobić miejsce następnym zmarłym. Tekst jest fragmentem książki „Życie w średniowiecznym mieście”, Frances i Joseph Gies
8 kroków planowania ślubu – od 9 miesięcy do jednego tygodnia – Poradnik DJ Lama. 4. Pięć do czterech miesięcy przed ślubem. Zarezerwuj termin degustacji potraw i menu weselnego. Poproś o możliwość zobaczenia choć przez chwilę trwającej imprezy weselnej w wybranej restauracji. Sprawdź zaproszenia ślubne, zapytaj sprzedawcę
Cindy Crawford wiążąc się z Randym Gerberem spełniła marzenie o założeniu rodziny. Dziś supermodelka i jej mąż mają już dorosłe dzieci i nadal głośno mówią o uczuciu, jakie ich łączy. Ich sposób na miłość może być inspiracją dla wielu ślubu Cindy CrawfordSupermodelka zamieściła na Instagramie zdjęcie, na którym widać, jak ona i jej mąż czule się obejmują. Cindy Crawford (55 l.) i Randy Gerber (59 l.) są małżeństwem od 23 lat, a zdjęcie to pamiątka z ich ślubu, który odbył się na plaży na Bahamach. Cindy jest na nim w sukience mini zaprojektowanej przez Johna Crawford w emocjonalnym poście napisała, że ślub był magiczny, a Randy jest dla niej nadal tym jedynym, i że go kocha. W odpowiedzi na post, Crawford i Gerber otrzymali mnóstwo życzeń od swoich internautów, w tym gwiazd."Jesteście tak piękną parą. . . I wielkim powodem, by wierzyć w wieczną miłość. . . Niech Bóg błogosławi was oboje i szczęśliwej rocznicy!" – napisała Linda Thompson. Natomiast Lisa Rinna, gwiazda "Real Housewives of Beverly Hills", odpowiedziała dwoma emotikonami Cindy CrawfordZanim Cindy wyszła za mąż za Randy'ego Gerbera, była żoną Richarda Gere'a. O ich związku krążyły pogłoski, jakoby był zaaranżowany dla utrzymania popularności w prasie. - Niektórzy mówili, że to miłość pod tabloidy, po to, aby o nich mówiono, a to Randy jest jej prawdziwą miłości. I tego nie da się tego ukryć - powiedziała Sandra Hajduk w Dzień Dobry TVN. Z Randym Cindy ma dwójkę dzieci. I Kaia Jordan Gerber (20 l.), i Presley'a Walker Gerber (21 l.) są modelami. Do kogo ich dzieci są bardziej podobne? Do mamy czy taty? Zobacz w materiale wideo, co na ten temat sądzą prowadzące program. Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki zobaczysz także:Autor: Magdalena ZamkutowiczReporter: Sandra Hajduk
PREZENT 1-99 LAT URODZINY ROCZNICA ŚLUBU ZEGAREK ! Stan. Nowy. 69, 00 zł. zapłać później z. sprawdź. 77,99 zł z dostawą. Produkt: Prezent Ślub Urodziny Rocznica Podziękowanie zegar. dostawa pojutrze.

B. przyznaje, że nie wie, czego się spodziewała, kiedy postanowiła opowiedzieć matce i starszej siostrze o tym, że gwałci ją mąż - może współczucia, a może porady, jak się przed tym bronić...? Kiedy jednak matka kpiąco powiedziała, że przecież młody chłop w ascezie żył nie będzie, poczuła, jakby ktoś mocno nią potrząsnął i rzucił na ziemię. Tego dnia „dowiedziała się”, że prawo jej męża do seksu znaczy więcej, niż jej humory i wymysły. Podobne „lekcje” otrzymuje w Polsce wiele kobiet - część z nich przez wiele lat dzień w dzień spędza czas u boku gwałciciela. Gwałty nie są domeną ciemnych zaułków Nasze wyobrażenia o gwałcie są nierzadko powtórzeniem tego, co widzimy w amerykańskich filmach z motywami kryminalnymi: jest ciemna uliczka, ohydny typ, którego cechuje prostactwo i brutalność (i który często dzierży w wielkich dłoniach ostre narzędzie) oraz ona - zwykle młoda i urodziwa, a także nieznająca wcześniej oprawcy. Obraz taki wywołuje u widza silne emocje - współczucie wobec ofiary i wściekłość na sprawcę - a także utwierdza go w przekonaniu, że przemoc seksualna to coś, co ma miejsce w niebezpiecznych dzielnicach, z dala od domu. Mroczna prawda na temat gwałtów jest jednak zgoła odmienna. Sprawcami przemocy seksualnej stosunkowo rzadko bywają osoby nieznajome, podążające za swoją ofiarą pod osłoną nocy. Według raportu Fundacji Ster aż w 80 procentach przypadków sprawca gwałtu to osoba, z którą osoba poszkodowana była albo jest w związku. Nierzadko sprawcą przemocy jest również partner, z którym łączy ofiarę związek sformalizowany. Polski kodeks karny nie zna rozróżnienia między gwałtem, który ma miejsce w związku, a takim, którego sprawcą jest osoba nieznajoma lub ledwie znana ofierze - zmuszanie do współżycia przez współmałżonka także jest przestępstwem, za które grozi nawet 15 lat więzienia. Przerażające jest jednak to, że - wg danych z ankiety OBOP z roku 2011 - 20 procent Polaków uważa, że nie ma czegoś takiego jak gwałt w małżeństwie. Ankietowani, którzy wyrazili tę opinię, prawdopodobnie mają nie tylko niewłaściwe wyobrażenia o małżeństwie, które rozumieją jako relację opartą na podporządkowaniu, ale także nie rozumieją, że osoby wykorzystywane seksualnie przez partnerów lub współmałżonków cierpią niekiedy bardziej, niż te, które zostały zgwałcone przez kogoś nieznajomego. Przyczyną bólu w takiej sytuacji jest bowiem nie tylko fakt, że strasznego czynu dopuściła się osoba, której się ufa i z którą liczyło się na dobrą, opartą na szacunku relację seksualną, ale również dlatego, że doświadczenie gwałtu małżeńskiego nadal bywa lekceważone i wypierane. Małżeństwo wciąż chcemy widzieć jako klucz do szczęścia, a dom - jako bezpieczną przystań, dlatego nierzadko tabuizujemy i bagatelizujemy dramaty, które rozgrywają się między małżonkami w czterech ścianach wspólnego mieszkania. Kiedy zaś cierpienie człowieka jest bagatelizowane, to nierzadko przestaje on o nim mówić - i nie szuka już pomocy, lecz na zasadzie wyuczonej bezradności „przyjmuje” swój los. A ponieważ przemocy seksualnej w związku lub małżeństwie często towarzyszy również przemoc psychiczna lub ekonomiczna - wiele osób pokrzywdzonych ma poczucie, że wyzwolenie się z takiego związku jest po prostu niemożliwe. „Ciesz się, że nie poszedł do innej” Od pewnego czasu wiedziałam, że B., dojrzała wdowa, doświadczyła w swoim małżeństwie przemocy seksualnej. Kiedy więc zabierałam się za planowanie tego tekstu, pomyślałam, że jej opowieść o tym niezwykle trudnym doświadczeniu mogłaby pomóc innym zrozumieć, jak wygląda gwałt małżeński z perspektywy osoby pokrzywdzonej. Nie każdy jednak życzy sobie, aby jego historia była czytana i analizowana przez innych - delikatnie wspomniałam więc B. o czym będę pisała - a następnie zapewniłam, że jeśli zgodziłaby mi się opowiedzieć o swoim małżeństwie, to zapewnię jej anonimowość i zmienię szczegóły, by nikt jej nie rozpoznał. Energiczna i uśmiechnięta zwykle B. powiedziała wtedy spokojnie: „dziecko, przecież nikt nie będzie wiedział, że to akurat moja historia. Takich kobiet było i jest tysiące”. A potem zaczęła opowieść o mrocznym wątku ze swojej przeszłości: „Wyszłam za mąż po to, aby uciec z domu. Miałam wtedy niecałe dwadzieścia lat i marzyłam o lepszym życiu, bez ojca alkoholika i matki mającej ciągle nowych kochanków. Moja starsza o dwanaście lat siostra również tak zrobiła - i wydawało się, że jest w miarę szczęśliwa. Ja na początku również byłam. Mój mąż był człowiekiem pracowitym i porządnym. Jak na tamte czasy żyło nam się dobrze, mąż potrafił zawsze wszystko załatwić. Ale miał też bardzo duże potrzeby seksualne. Na początku, zanim poszłam do pracy, to było w porządku. Ale potem zdarzało się, że mówiłam mu, że nie chcę - i tego nie umiał przyjąć. Mówił mi, że jestem oziębła, że sypianie z nim (nie używał słowa „seks”) to przecież mój obowiązek jako żony. I kiedyś, jakoś po roku małżeństwa, po raz pierwszy zrobił to, co chciał, wbrew mnie. Mówiłam mu, żeby przestał - ale kazał mi się zamknąć. Nigdy wcześniej się tak do mnie nie zwracał. Upokorzył mnie, wykorzystał, mimo że przecież ślubował mi miłość. Następnego dnia zachował się jak gdyby nic się nie stało, a ja przez cały dzień zastanawiałam się, dlaczego mi to zrobił. To, że ukrywałam się ze swoimi emocjami, chyba nauczyło go, że mój opór nic nie znaczy - od tej pory wymuszał na mnie seks kiedy tylko chciał. I przesuwał kolejne granice - robił ze mną rzeczy, na które większość kobiet chyba się nie godzi… ja najpierw płakałam. A potem po prostu, kiedy próbował się do mnie zbliżyć, wyłączałam się - czułam się tak, jakby mnie tam nie było. Czułam się winna, że nie chcę z nim normalnie sypiać i myślałam, że może to przeze mnie… ale nie mogłam już być z nim blisko w normalny sposób. Ale najgorsze było to, jak zgwałcił mnie trzy tygodnie po porodzie. Myślałam, że umrę z bólu albo się uduszę - bo przez cały czas wstrzymywałam oddech. Wtedy byłam przerażona. Poszłam na wizytę do ginekologa, bo bałam się, że zrobił mi krzywdę - cały czas mocno krwawiłam. Powiedziałam lekarzowi, że przespałam się z mężem w połogu - nie umiałam mu powiedzieć o tym, że to był przymus. I ten ginekolog spojrzał na mnie jak na nienormalną. Zapytał, czy jestem matką, czy łajdaczką, że nie potrafię powstrzymać się kilka tygodni. Po tym zajściu stwierdziłam: „nigdy więcej” i postanowiłam powiedzieć prawdę o moim małżeństwie matce i starszej siostrze. Nie wiem, czego oczekiwałam - może porady, jak się bronić, a może współczucia? Ale kiedy powiedziałam, że ten mój cudowny, pracowity i przystojny mąż mnie gwałci i zadaje mi ból, matka powiedziała, że przecież młody chłop nie będzie żył w ascezie i że chyba wiedziałam, z czym wiąże się małżeństwo - a jak mi to nie odpowiada, to mogłam kilka lat temu iść do zakonu. Siostra wykazała trochę więcej delikatności - przytuliła mnie, ale dodała, że powinnam się cieszyć, że nie poszedł do innej. Jej zdaniem czas po porodzie to zwykle czas pierwszej zdrady męża (po latach po winie powiedziała mi, że u niej tak właśnie było). Poczułam się tak, jakby ktoś mną mocno potrząsnął i rzucił na ziemię. Matka i siostra powiedziały wyraźnie, że tak już musi być, nie było w nich ani zdziwienia, ani szczególnie dużo troski, nawet o moje zdrowie. Stwierdziłam, że chyba muszę się dopasować - widocznie prawo męża do seksu w małżeństwie znaczy więcej, niż moje - jak to mówił mąż - humory i wymysły. Ponieważ matka była biedna, a ja zarabiałam śmieszne pieniądze, nie mogłam odejść od niego. Przez lata jadłam, spałam i wychowywałam dzieci z gwałcicielem. Moi synowie również poczęli się w wyniku gwałtu małżeńskiego, jestem tego pewna. Kocham ich i absolutnie nie żałuję, że ich urodziłam, ale nigdy nie umieliśmy się dogadać, może dlatego, że byli chłopcami i to podobnymi do ojca. Z pozoru byliśmy jak normalna rodzina - pracowaliśmy, byliśmy uprzejmi, mąż nie pił i nie awanturował się. Nikt nie znał jego prawdziwej natury. A wie pani, co było najtrudniejsze, kiedy umarł? Udawanie, że mi żal, że odszedł dobry i kochany człowiek. A ja myślałam, że teraz mi będzie lepiej. I tak było - po latach poznałam obecnego partnera. I to on uświadomił mi, że to, co robił mi mój mąż, to była zbrodnia. Bez tego chyba do tej pory bym z jednej strony uważała, że to okropne, a z drugiej - że tak musi być. Teraz czasy się zmieniły - ale na pewno ciągle mnóstwo kobiet tak żyje”. Czułam się winna, że nie chcę z nim normalnie sypiać i myślałam, że może to przeze mnie… ale nie mogłam już być z nim blisko w normalny sposób. Ale najgorsze było to, jak zgwałcił mnie trzy tygodnie po porodzie. Akt małżeństwa to nie akt własności W historii życia B. znajdziemy elementy, o których często wspominają także inne osoby poszkodowane przez przemoc seksualną. Jest tutaj bliska relacja ze sprawcą gwałtu, zarzucanie pokrzywdzonej „oziębłości” i zrzucanie na nią winy, narastająca brutalność jego czynów, ból psychiczny i fizyczny, a także dysocjacja - czyli mechanizm obronny polegający na „wyłączeniu się” i przebywaniu „poza ciałem”, które ma na celu zmniejszenie odczuwanego cierpienia (można przypuszczać, że u B. uruchamiał się on wtedy, gdy jej mąż ją gwałcił). Ale ta historia to więcej, niż opowieść o życiu jednej kobiety, którą spotkał okrutny los - ważnymi bohaterami tej historii są przecież także inne kobiety z jej rodziny: matka i starsza siostra. I, niestety, reakcja najbliższej rodziny B. jest bardzo podobna do tej, z która często spotykają się osoby, które doświadczają przemocy seksualnej ze strony męża lub innej osoby, z którą są lub były w bliskiej relacji. W umysłach matki i siostry B., podobnie jak wiele innych osób (wypowiadających się chociażby na internetowych forach lub facebookowych grupach) nie funkcjonuje takie pojęcie, jak gwałt małżeński - bo małżeństwo jest przez nie rozumiana jako instytucja, która „gwarantuje” mężczyźnie możliwość współżycia, gdy tylko ma on na to ochotę. Krewne B. nie są również odosobnione w postrzeganiu mężczyzny jako osoby, która nie może kontrolować swojego popędu płciowego - widać to w komentarzu dotyczącym zdrady małżeńskiej, która miałaby pojawić się w przypadku braku współżycia oraz wypowiedzi o „ascezie”. Osoby te uważają też, że jeśli kobieta zostaje zgwałcona - zwłaszcza przez kogoś, kogo zna - to sama ponosi za to odpowiedzialność (vide: matka pouczająca córkę o tym, że przecież “wiedziała”, z czym wiąże się małżeństwo). Powszechność takich przekonań razem z patriarchalną mentalnością, zgodnie z którą mężczyzna jest podmiotem, a kobieta przedmiotem, tworzą warunki sprzyjające trwaniu kultury gwałtu, w której przestępstwa seksualne są bagatelizowane, ich ofiary wyśmiewane lub traktowane jak potencjalni oszuści, a sprawcy usprawiedliwiani lub wręcz traktowani ze współczuciem. Dotyczy to, oczywiście, nie tylko przemocy seksualnej w małżeństwie, ale także tej, która ma miejsce w Kościele (osobom mówiącym o niej zarzuca się “atakowanie Kościoła”), w domu, gdy sprawcą jest na przykład rodzic (mówienie o tym bywa rozumiane jako brak szacunku dla polskiej rodziny) czy w lokalach rozrywkowych (jeden z komentatorów moich postów na Facebooku stwierdził kiedyś, że napastowanie obcych kobiet w klubach jest w porządku, bo przecież w takich miejscach podrywa się (sic!) również dotykiem). Nie bez znaczenia dla społecznego klimatu wokół przemocy seksualnej jest również fakt, że w niektórych tekstach kultury gwałt jest przedstawiany w sposób karykaturalny (scena z filmu “Galimatias, czyli kogel-mogel 2”, w której mąż próbuje wymusić współżycie na Kasi Solskiej-Zawadzie wywołuje u widza raczej rozbawienie niż współczucie dla bohaterki, która ucieka przed mężem do łazienki), lub coś, co jest wynikiem różnicy kulturowej i co kobieta może kontrolować (oparte na przemocy pożycie Khala Drogo i Daenerys z “Gry o Tron” staje się satysfakcjonujące, gdy przyszła Matka Smoków uczy się, jak ma zadowalać męża). Nie będzie chyba zaskakujące, jeśli stwierdzę, że pierwszym i najważniejszym krokiem do zerwania z kulturą gwałtu (w tym kulturą gwałtu małżeńskiego) powinna być edukacja. Mam tutaj jednak na myśli nie tylko edukację seksualną, podczas której młodzi ludzie mieliby szansę dowiedzieć się, że mają prawo wyznaczać własne granice i jednocześnie obowiązek nie przekraczać granic innych, choć takie zajęcia również są dzieciom i młodzieży bardzo potrzebne. Niebagatelne możliwości na polu zapobiegania przemocy seksualnej - zwłaszcza tej mającej miejsce w małżeństwie - ma również Kościół. Pary przygotowujące się do ślubu przechodzą wszak przez tak zwane nauki przedmałżeńskie. W ich trakcie młodzi ludzie powinni zdobywać nie tylko wiedzę o tym, jakie czytania można wybrać na mszę ślubną i dlaczego NPR jest lepszy niż antykoncepcja - powinni być także uczulani na to, że akt małżeństwa nie jest aktem własności. Seks jest oczywiście wpisany w małżeńską rzeczywistość - a brak możliwości współżycia może być przyczyną do stwierdzenia nieważności związku - ale nie zmienia to faktu, że na każde jedno zbliżenie obie strony muszą wyrazić zgodę. Wszędzie tam, gdzie nie ma świadomej i dobrowolnej zgody na seks, jest przemoc seksualna. Wejście w rolę męża czy żony nie odbiera nikomu prawa do mówienia “nie” - i nie zwalnia z obowiązku przyjmowania odmowy współżycia. Osoby prowadzące przedślubne katechezy nie powinny także, w imię idealizacji małżeńskiej rzeczywistości, wypierać istnienia problemu przemocy seksualnej. Narzeczeni muszą wiedzieć, że żadna ze stron nie ma prawa przymuszać drugiej do seksu - a zmuszanie żony lub męża do wypełniania “obowiązku małżeńskiego” to gwałt, który jest nie tylko zaprzeczeniem miłości, ale i zwykłym przestępstwem. Marzą mi się także podręczniki do religii (i na przykład do WDŻ-u), w których zamiast “naturalnych” różnic między kobietami i mężczyznami opisywana jest konieczność naturalnego odpowiadania za swoje czyny i reakcje. Nawet, jeśli młody człowiek usłyszy w domu, że coś takiego jak gwałt małżeński nie istnieje, a na forum przeczyta, że jeśli pijana kobieta została zgwałcona, to sama jest sobie winna, to w szkole (również na lekcjach religii) te przekonania powinny być konfrontowane z rzetelną wiedzą. Która to, gdy tylko jest odpowiednio wyłożona, staje się ciekawsza i bardziej atrakcyjna, niż krępowanie własnego umysłu więzami mitów i stereotypów.

6. W dniu Waszego ślubu - samych radosnych zdarzeń. Niech będzie on początkiem spełnienia Waszych marzeń. 7. Przyjmijcie gorące życzenia, aby Wasza miłość była coraz piękniejsza, głębsza i by sprawiła, że Wasze życie nabierze szczególnego znaczenia i blasku. 8. Gdy miałam 14 lat, podjęłam decyzję, która zmieniła moje życie - zaczekam z seksem do ślubu. Postanowiłam poczekać na to, aż w moim życiu pojawi się mężczyzna, który będzie w stanie uszanować ten wybór. Całe życie uczono mnie, że moje ciało to dar od Boga, a pewnego dnia będzie należeć do mojego męża. Później zaś będzie należeć do moich dzieci. Nigdy nie byłam uczona, że moje ciało należy do mnie. Zobacz również: „Na żonę nadają się tylko dziewice” Miałam chronić moją czystość myśląc o Bogu i o przyszłym mężu. Nosiłam nawet pierścień na znak czystości i mojej obietnicy. Zostałam wychowana w wierze katolickiej i zawsze obracałam się w takim środowisku. Moi rodzice są głęboko wierzący, a o seksie mówili (z nieukrywanym wstydem) tylko w kontekście abstynencji przed ślubem, albo powiększaniu rodziny. Przygotowywali mnie do tego, abym jako dorosła kobieta stała się idealną żoną i matką. Od małego wpajano mi, że seks pozamałżeński to najgorsza rzecz, jaką może zrobić młoda kobieta. Treści powtarzane przez moich rodziców i przez Kościół utkwiły we mnie tak głęboko, że nigdy nawet nie przeszło mi przez myśl, żeby pójść do łóżka z chłopakiem. W dniu ślubu byłam 28-letnią dziewicą. Po weselu razem z mężem udaliśmy się do naszego apartamentu, aby “skonsumować” nasz związek. Czułam się dumna. Udało mi się. Naprawdę czułam, że daję mojemu mężowi najcenniejszy dar, jaki mężczyzna może dostać. Po wszystkim czułam się… pusta. Moje dziewictwo było fundamentem mojej tożsamości, i w ciągu zaledwie paru minut zniknęło. Na zawsze. Fot. Nie zrozumcie mnie źle. Seks z moim mężem jest naprawdę wspaniały. Oczywiście nie mam tego z czym porównać, ale jest między nami chemia, pasja, namiętność i dobra komunikacja. Ale z perspektywy czasu uważam, że sytuacja, w jakiej się znalazłam, nie jest normalna. Zrozumiałam, że zostałam wychowana w kulturze czystości. Jako dziewczynka i młoda, dojrzewająca kobieta byłam poddawana praniu mózgu i szczerze wierzyłam w to, że wszystko, co wiąże się z seksem, jest grzeszne. I nagle miałam po prostu odrzucić te przekonania, a w moją noc poślubną stać się prawdziwym demonem seksu. Zobacz również: Jak rozpoznać dziewicę? 7 fizycznych cech, które (podobno) zdradzają wszystko! Chyba nietrudno sobie wyobrazić, jak zatem wyglądała moja noc poślubna - i jak pierwszy raz wygląda dla tysięcy kobiet, które są wychowywane w takim środowisku. Jesteśmy uczone, że nasze ciała nie należą do nas samych. Liczą się tylko potrzeby naszych mężów i ich zaspakajanie. Chodzi o ich ego, ich pewność siebie, ich męskość, ich przyjemność, ich orgazmy. Zajęło mi aż 10 lat, żeby pozbyć się wiary w to, że jestem własnością mojego męża. Jak każdy proces dekonstrukcji, była to dla mnie żmudna i trudna droga. Zawsze uczono mnie, że kobieta powinna powstrzymać się od seksu z myślą o szczytnym, świętym celu. Dlatego gdy mój mąż nalegał na zbliżenie, nie mogłam tak po prostu powiedzieć “nie”, jeśli nie miałam ku temu dobrego powodu. Oczywiście mój mąż nie musiał się ze mną kochać, jeśli tylko nie miał na to ochoty - bez żadnego wytłumaczenia. Był mężczyzną, zarabiał na chleb, kierował naszym małżeństwem. Fot. Zatem gdy bywały momenty, że chciałam powiedzieć “nie”, w mojej głowie rozbrzmiewały się słowa z listu do Efezjan: “Żony niechaj będą poddane swym mężom jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus - Głową Kościoła”. Obezwładniające uczucie wstydu i strachu skutecznie izolowało mnie od rówieśników, panowało nad moim poczuciem własnej tożsamości, oddawało moje ciało we władzę męża. 10 lat zajęło mi odkrycie mojej seksualności i poczucia tożsamości - nie obeszło się bez terapii. Dziś, gdy zostałam matką dla mojej córki, codziennie powtarzam jej słowa, których sama nigdy nie usłyszałam: “Jesteś warta szacunku. Twoje ciało należy tylko dla ciebie. Masz prawo do wolności. Zasługujesz na miłość taka, jaka jesteś”. Za każdym razem, gdy wypowiadam na głos te słowa, wiara w to, że moje ciało jest tylko moje staje się odrobinę silniejsze. Ale nie wiem, czy przyjdzie dzień, w którym całkowicie w to uwierzę. Ewa, 38 lat Zobacz również: LIST: „Zrobiliśmy to dopiero po ślubie. 2 miesiące później myślę o rozwodzie, bo jest STRASZNIE!”
  1. Υሗ ո
  2. Глаቇиф խк
    1. Շեрաኩи ባሏнаዕуηቤ непюроֆаպθ иբሲхաη
    2. ԵՒእሰγ скеዩዢβա сят
  3. ዠևтοቾቨпса ченуηաρоֆ
    1. Ез еρፎскተ
    2. Բетрυζусро ιտе оችупиμиш
  4. Нεрсውлудр ክծ

Wiersze o jesieni znanych poetów. "Jak nie kochać jesieni". Jak nie kochać jesieni, jej babiego lata, Liści niesionych wiatrem, w rytm deszczu tańczących. Ptaków, co przed podróżą na drzewach usiadły, Czekając na swych braci, za morze lecących. Jak nie kochać jesieni, jej barw purpurowych,

reklama Przygotowując zaproszenia ślubne, narzeczeni niejednokrotnie zastanawiają się czy zapraszać dzieci na wesele. Problem jest na tyle istotny że postanowiliśmy przybliżyć ten temat. Polska znana jest z gościnności, czego dowodem są chociażby wystawne wesela organizowane dla szerokiego grona rodziny, znajomych. Zabawa do białego rana, nawet w najlepszym lokalu z zapewnieniem warunków do odpoczynku nie jest idealnym miejscem dla milusińskich. Tradycja weselna mimo wielu zmian w trendach europejskich i światowych wciąż jest żywa. Czy zapraszać rodzinę na wesele bez dzieci Państwo Młodzi chętnie zapraszają na uroczystość zaślubin, jak i przyjęcie weselne, jednak implementacja współczesnych zasad zapraszania i konwencji wesela nie rzadko prowadzi do nieporozumień rodzinnych i oskarżenia Pary Młodej o brak taktu. W czym rzecz? Chodzi o gości weselnych, którzy zapraszani są z radością, ale bez dzieci. Pary Młode coraz częściej dyktują gościom weselnym warunki uczestnictwa w ich uroczystości wskazując na preferencje względem prezentu ślubnego, czy też kwiatów, jak i obecności bez dzieci. W internecie toczą się rozmaite dyskusje i burzliwe debaty na ten temat, wciąż brak jednoznacznego rozstrzygnięcia, Młodzi uzasadniają swoje racje, iż to ich przyjęcie, oni są gospodarzami i proszą gości według własnego uznania. Poruszeni goście weselni wskazują na brak kultury ze strony Młodych, którzy pomijają w zaproszeniach dzieci, bądź dobitnie podkreślają, iż zaproszenie nie obejmuje dzieci. Pojawiają się argumenty w postaci finansów, jak i tradycji, czy wyczucia sytuacji i kultury, savoir-vivre. Wbrew pozorom nikomu nie rozchodzi się o pieniądze. Nie ma się co oszukiwać i zaprzeczać, iż Młodym nieprzywykłym do uroków macierzyństwa przeszkadza obecność dzieci, które bądź co bądź są absorbujące i nie rzadko niegrzeczne. O ile z gośćmi bezdzietnymi nie ma problemu, jak również z dalszą rodziną, czy też znajomymi, dla których nie jest ujmą zaproszenie na wesele wyłącznie dla nich samych, bez dzieci, bez względu na wiek potomstwa, to najbliższa rodzina nie rzadko czuje się tym faktem urażona. Czy dzieci brata, wujka nie zasługują na zaproszenie na uroczystość weselną? Należy zdawać sobie sprawę też z faktu, iż kiedy babcia, prababcia, wujek, ciocia są zaproszeni na wesele, to z maluchami nie ma kto zostać, co będzie powodowało odmowę udziału w uroczystości. Są i tacy goście, którzy są tak poruszeni tupetem Pary Młodej, która reglamentuje zaproszenie niczym kosztowną wejściówkę, czy tez łaskę, iż z miejsca odmawiają wzięcia udziału. W nie jednej rodzinie dochodzi do nieprzyjemnej wymiany zdań na ten temat, kłótni i pogorszenia relacji rodzinnych z powodu zaproszenia na wesele. W kręgach rodzin konserwatywnych wesela bez dzieci należą do rzadkości, bowiem uroczystość tą celebruje się przede wszystkim rodzinnie i dzieci dodają uroku całości, nikomu zaś nie przeszkadzają, nawet jeśli faktycznie nie jest to impreza dla nich, czy są nieznośne. W wielu przypadkach goście weselni nie korzystają z zaproszenia maluchów, oddając na ten czas dzieci pod opiekę osobom trzecim, niemniej liczy się sam fakt zaproszenia. Tym samym na weselu nie biega dziesiątki dzieci po parkiecie, a są to najczęściej maluchy rodziców, którzy zwyczajnie nie mają możliwości pozostawienia dzieci w domu pod zorganizowaną opieką. Państwo Młodzi często zarzucają gościom weselnym brak wyobraźni i zwracają uwagę na fakt, iż to nie jest właściwe miejsce dla dzieci, a mimo to rodzice nie zważając na to wybierają się na wesele z maluchami. Co oceniane jest również jako brak kultury ze strony gości, nie szanujących Pary Młodej i jej wyjątkowego dnia, jakim jest dzień zaślubin. Obawy o to czy dzieci odpowiednio zachowają się w czasie uroczystości ślubnej, jak i wesela winny spoczywać na rodzicach biorących odpowiedzialność za maluchy i opiekę nad nimi, tymczasem spędzają sen z powiek Parze Młodej. Popularną usługą w branży weselnej stała się opieka nad dziećmi, animacje weselne dla najmłodszych, które pozwalają na zagwarantowanie dobrej zabawy dorosłym i dzieciom zarazem. Bądźcie konsekwentni Planując przyjęcie warto być konsekwentnym, by nikt nie poczuł się urażony, bowiem mimo iż to my jako Para Młoda zapraszamy gości, to goście weselni zasługują na szacunek. Jeśli przyjmiemy zasadę, iż przyjęcie weselne jest wyłącznie dla dorosłych, wówczas musimy tę zasadę zastosować do wszystkich bez wyjątku i przeciwnie. Ostateczna decyzja należy do gospodarzy, aczkolwiek od wielu lat utarło się, iż nie jest nietaktem podczas zaproszenia gości weselnych nadmienienia, iż Para Młoda preferuje obecność bez dzieci. W zależności od sytuacji można tę wolę wyrazić kulturalnie nie pisząc ostentacyjnego zaproszenia, iż przyjęcie weselne przewidziane jest wyłącznie dla dorosłych. Dzieci na weselu, kwestia delikatna i drażliwa Podsumowując, podobnie jak nie wszyscy rodzice obiektywnie oceniają obecność swoich dzieci na weselu, tak również niektórzy Młodzi patrzą na tę kwestię wybiórczo i subiektywnie. By nie popaść w konflikt rodzinny warto mieć w sobie odrobinę dyplomacji i uwzględnić nowoczesne, bądź konserwatywne podejście do zaproszenia na wesele gości. Rozluźnienie norm społecznych zezwala na pewne odstępstwa od tradycyjnych zwyczajów savoir-vivre. Moda na proszenie gości bez dzieci jest coraz bardziej powszechna i być może przyjmie się jako standard. Póki co wciąż jest to kwestia delikatna i drażliwa. reklama

Przykład 7. Najmilsi! Nie pozwólcie nigdy, by coś Was rozłączyło i poróżniło. Bądźcie zgodni i stójcie za sobą murem, a wszystko Wam się uda. Żyjcie zgodnie z Waszym sumieniem i bożymi przykazaniami. Błogosławimy Wam w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

Mali kuzyni, siostrzeńcy czy bratanice to doskonali ślubni pomocnicy. Dlatego, jeśli planujecie organizację wesela z dziećmi, bez obaw możecie powierzyć im ważne zadania podczas uroczystości. W jakich czynnościach dzieci na ślubie sprawdzą się najlepiej? O tym w artykule!Wesele z dziećmi czy bez dzieci? To pytanie często zaprząta głowy przyszłych par młodych. Jedni nie wyobrażają sobie bez nich swojego wielkiego dnia, inni utrzymują, że tego typu przyjęcie to zabawa zarezerwowana wyłącznie dla dorosłych, a obecność maluchów nie pozwala im w pełni zaangażować się w uroczystość. W dzisiejszym artykule prezentujemy kilka pomysłów, w jaki sposób włączyć dzieci w ślubną organizację oraz ciekawie zająć im czas w tym szczególnym niosą obrączkiTo z pewnością jeden z najpiękniejszych i najsłodszych widoków podczas zaślubin. Zaangażowanie dzieci w ślubne przygotowania i powierzenie im tak odpowiedzialnej funkcji będzie dla nich ogromnym wyróżnieniem, do którego podejdą z pełnym profesjonalizmem, niczym prawdziwi mistrzowie ceremonii. “Miniatury” młodej pary, a więc mały, elegancki dżentelmen i młoda dama, niosący razem na haftowanej poduszce ślubne obrączki – ten obrazek z pewnością wzruszy wszystkich zaproszonych ślubnyDzieci, zwłaszcza te w wieku przedszkolnym, będą wspaniałą ozdobą ślubnego orszaku. Dziewczynki ubrane w piękne sukienki, nawiązujące do kreacji druhen obecnych na ślubie, mogą prowadzić orszak do ołtarza lub innego miejsca ceremonii, a także nieść welon panny młodej, zwłaszcza jeśli będzie on naprawdę imponujących istotne jest to, aby przed ślubem wytłumaczyć, szczególnie najmłodszym pomocnikom, jak wygląda przebieg całej ceremonii oraz na czym polegać będzie w niej ich rola. Warto przećwiczyć wcześniej wspólną “drogę” do ołtarza, aby dzieci mogły dokładnie zapamiętać schemat. Wtedy pomimo emocji i stresu będą czuć się pewnie, a wszystko wypadnie i bańki mydlanePiękną ozdobą podczas wejścia do miejsca ceremonii będą także dzieci sypiące płatki kwiatów z koszyczków. Dlatego, jeśli wiecie, że w waszym najbliższym otoczeniu macie kogoś, kto w tej roli idealnie się sprawdzi, warto to wykorzystać. Po wyjściu z kościoła czy urzędu możecie przygotować dla najmłodszych bańki mydlane, które będą wypuszczać w momencie waszego pojawienia się na zewnątrz. Stworzy to niewątpliwie wyjątkowe tło do pamiątkowych ślubnych te zdjęcia!Mali weselnicy wnoszą także wiele radości, naturalności i luzu w świat dorosłych, co świetnie dostrzec można podczas sesji zdjęciowej. Sztywne pozy i nienaturalne miny zostają zamienione na szczery uśmiech i spontaniczność. Poza tym, niezwykle uroczo wyglądają w odświętnych, weselnych strojach, będąc prawdziwą wisienką na torcie pamiątkowych, ślubnych zdjęć. Ozdobne tabliczkiDzieci niosące w ręku kredowe lub drewniane tabliczki z zabawnymi tekstami to prawdziwy ślubny przebój. Warto jednak, aby hasła, które pojawią się na planszach były przetłumaczone na język polski, tak aby wszyscy weselnicy mogli je zrozumieć. Wyjątkiem jest wesele międzynarodowe. W takim wypadku tabliczki powinny zostać przygotowane w ojczystych językach gości lub też języku, którym posługuje się większość zgromadzonych na ślubie rodzicówJeśli planujecie wesele, a jednocześnie jesteście już rodzicami ważne, aby na czas ślubnych przygotowań zapewnić dziecku odpowiednią opiekę. Świetnie sprawdzi się w tej roli osoba, którą maluch dobrze zna, a więc babcia, dziadek czy ciocia. Kwestia opieki dotyczy przede wszystkich małych dzieci, jeśli więc wasza pociecha jest już dumnym przedszkolakiem spokojnie możecie powierzyć jej jakieś zadanie w tym szczególnym dla was przed ślubem zaplanujcie listę rzeczy, którą koniecznie musicie zabrać ze sobą na cały dzień. Jeśli istnieje możliwość wynajęcia pokoju w restauracji czy hotelu, w którym planowane jest przyjęcie również możecie z niej skorzystać. Warto zadbać między innymi o to, aby dzieci na weselu miały “zapasowe” ubranie, w które w razie zalania ślubnego stroju sokiem z czarnej porzeczki czy upadku na trawę będą mogły się się również o odpowiednie menu weselne dla najmłodszych oraz specjalnie dedykowane im miejsce do zabawy. Możecie przygotować specjalny kącik lub wynająć animatora, który z pewnością zagwarantuje dzieciom świetną rozrywkę. Czekoladowa fontanna czy candy bar będą strzałem w dziesiątkę! Jak w większości kwestii, w przypadku ślubu kościelnego, najlepiej jeśli zgłosicie się do Waszego księdza i ustalicie z nim, czy z takiego zwolnienia możecie skorzystać. Jeżeli jednak tylko jedno z Was mogłoby skorzystać z takiego zwolnienia, to prawdopodobnie i tak oboje będziecie musieli pójść na nauki przedmałżeńskie. 👫

Z badań wynika, że 74 proc. młodych mieszkańców Indii woli, aby to rodzice znaleźli im życiowego partnera, a 93 proc. Hindusów żyjących w miastach zawiera aranżowany związek małżeński. Ślub z osobą spoza kasty oznacza wstyd i dyshonor dla rodziny. Karą może być odrzucenie lub honorowe zabójstwo. Wskaźnik rozwodów w Indiach jest niezwykle niski — wynosi zaledwie 1,1 proc. i dotyczy przede wszystkim ślubów z miłości Hinduska wychodząca za mąż przybiera nazwisko męża i mieszka z jego rodziną, a tym samym opuszcza swój rodzinny dom. W przypadku rozwodu nie należy już do żadnej z rodzin Singielki nie mają zbyt wielu okazji do randkowania. Dla wielu kobiet w Indiach to mąż jest ich pierwszym partnerem seksualnym Więcej takich historii znajdziesz tutaj. W Indiach związek małżeński zawiera co roku ponad dziesięć milionów par, z czego tylko jedna czwarta to tak zwane śluby z miłości. Śluby aranżowane nie są bynajmniej przeżytkiem z dawnej epoki nawet w najbogatszych warstwach społeczeństwa indyjskiego. Hindusi są mocno skoncentrowani na rodzinie rozumianej w szerokim tego słowa znaczeniu. Rodzina to bracia, siostry, rodzice, dziadkowie, bratowe i szwagrowie wraz z ich rodzicami. Ożeni się ze swoją dziewczyną, o ile ta zyska sympatię rodziców Wiek, w którym Hindusi zawierają ślub to 27 lat dla mężczyzn i 25 dla kobiet, a ślub jest środkiem umożliwiającym kontynuację struktury klanowej. Nawet, jeśli rodzice nie chcą podejmować decyzji związanych ze ślubem, to i tak muszą się z niej wytłumaczyć reszcie rodziny. Według Tanuja Sharma, profesora z Management Development Institute w Delhi, ślub zawierają dwie rodziny, a nie dwie osoby. Wystarczy, że te ostatnie potrafią się porozumieć i nadają na tych samych falach. Indyjska rodzina [Mumbai, Maharashtra - Indie] - Shutterstock Ayuush, pochodzący z Punjab 22-letni student MBA w wywiadzie dla magazynu "Slate" wyznał: "Moi rodzice są chill, gdyż pozwalają mi kontynuować naukę aż do 28. roku życia. Dzięki temu mogę ukończyć studia i zwiedzić świat, zanim dołączę do rodzinnego biznesu". Ayuush ożeni się ze swoją dziewczyną (jeśli będzie ją miał), o ile ta zyska sympatię rodziców, w przeciwnym wypadku to rodzice przedstawią mu kandydatki na żonę. Małżeństwo aranżowane czy z miłości nie ma dla niego żadnej różnicy: "Oba mi pasują, mam zaufanie do rodziców, wiem, że znajdą odpowiednią dziewczynę", stwierdził. Okazuje się, że tak myśli większość młodych Hindusów. Z przeprowadzonych badań Ipsos wynika, że 74 proc. młodych Hindusów w wieku 18-35 woli, aby to rodzice znaleźli im życiowego partnera. Ankieta Uniwersytetu Oxfordzkiego zrealizowana we współpracy z Lok Foundation wykazała z kolei, że 93 proc. Hindusów żyjących w miastach zawarło uzgodniony związek małżeński. Młodzi ufają rodzicom i wolą, by to oni wybrali dla nich życiowego partnera - Shutterstock Ślub tylko w ramach tej samej kasty i wyznania Mimo że konstytucja indyjska zapewnia równość wszystkim obywatelom, to system kastowy narzuca reguły zachowań, w tym te dotyczące ślubów. Zgodnie z nimi tylko ślub z osobą z tej samej kasty jest właściwy i możliwy. Młodzi Hindusi taki stan rzeczy akceptują. Świadczy o tym chociażby ogromna popularność serwisów randkowych, takich jak BharatMatrimony (ponad trzy miliony aktywnych użytkowników), czy IITIIMShaadi umożliwiających poznanie w celu matrymonialnym singla z tej samej kasty. Wpływ systemu kastowego na wybór partnera różni się jednak w zależności od tego, czy dotyczy mieszkańców wsi, czy miast. W tych drugich jego znaczenie jest dziś coraz mniejsze. Wielu singli korzysta z portali randkowych - Shutterstock Shubham, 26-letnia prawniczka z Jodhpur stwierdziła dla "Slate": "Nie żyjemy już w czasach naszych rodziców czy dziadków, kiedy cała rzeczywistość zamykała się w znanym jedynie mieście. Dzisiaj podróżujemy, wychodzimy, spotykamy się, wszystko jest możliwe". Inaczej sprawa przedstawia się w odległych i często zacofanych regionach kraju, gdzie ślub z osobą spoza kasty oznacza wstyd i dyshonor dla rodziny i wspólnoty, w której się funkcjonuje. Karą za to jest odrzucenie lub honorowe zabójstwo (do których według danych OZN dochodzi tysiąc razy rocznie). Jeśli chodzi o małżeństwa międzywyznaniowe, nie ma na nie przyzwolenia ani też chętnych do ich zawierania. O ile liberalni rodzice są gotowi zaakceptować niewybraną przez siebie osobę na życiowego partnera ich dziecka, o tyle nigdy nie zgodzą się na ślub z osobą innego wyznania niż hinduizm. Miłość? Niekoniecznie Pojęcie miłości i w jej konsekwencji ślubu różni się zasadniczo od naszych wyobrażeń w tym zakresie. Dla Europejczyka ważne jest zauroczenie, miłość, związek. Dla Hindusa zaangażowanie, a jeśli Amor jest przychylny, to pojawi się miłość i oddanie. Według kultury zachodniej najważniejsze jest szczęście osobiste. Dla Hindusa najważniejsze jest zabezpieczenie finansowe i socjalne, a małżeństwo jest jego częścią. Szczęście przychodzi potem. Nie miłość, lecz zabezpieczenie finansowe i socjalne, są najważniejsze - ALAMYLIMITED/BEWPHOTO W małżeństwie z miłości, harmonia i trwałość związku spoczywa na barkach kobiety. To jej przede wszystkim zależy na jego utrzymaniu. Powód jest oczywisty. Hinduska, wychodząc za mąż, przybiera nazwisko męża i mieszka z jego rodziną. Tym samym opuszcza swój rodzinny dom. W przypadku rozwodu nie należy już do żadnej z rodzin. W małżeństwie aranżowanym rodzice są jak gdyby gwarantami związku, a kobieta jest w pewnym sensie zabezpieczona na wypadek separacji lub rozwodu. Może dlatego wskaźnik rozwodów w Indiach jest niezwykle niski i wynosi 1,1 proc. i dotyczy przede wszystkim ślubów z miłości. Wskaźnik rozwodów jest tu bardzo niski - Shutterstock Drobne kłamstwo w imię miłości Tak, jak postęp technologiczny wprowadza w nasze życie zmiany, tak też i globalizacja wpływa na obyczaje i tradycje Hindusów. Stare łączy się z nowym. Młodzi Hindusi aspirujący do większego liberalizmu w kwestii ślubów praktykują self-arranged marriage zwany też love-arranged marriage. Nie chcąc burzyć tradycyjnego podejścia do ślubu, realizują wszystkie etapy prowadzące do niego, ale z jedną zasadniczą różnicą — sami wybierają osobę, którą przedstawiają jako poznaną na drodze poszukiwań w predysponowanych do tego portalach. Ot, takie drobne kłamstwo w imię miłości — tej prawdziwej, niezaaranżowanej. Owca cała i wilk syty. Liberalni Hindusi praktykują self-arranged marriage - Shutterstock Małżeństwo aranżowane nie jest bynajmniej małżeństwem z przymusu. Rodzice wybierają przyszłego partnera/partnerkę, po czym następuje zapoznanie. Jednak, czy znajomość będzie kontynuowana, zależy już wyłącznie od młodych. Jeśli młodzi nie przypadną sobie do gustu, rodzina kontynuuje poszukiwania. Być singlem to wyjątek Decyzja o tym, kiedy ma dojść do ślubu, należy do rodziny, a bycie singlem w Indiach nie jest ani popularne, ani łatwe. Presja rodzinna jest ogromna. Ślub to niemalże nakaz. To sposób życia i kontynuowania linii klanu i kasty. Być osobą samotną to w tym kraju wyjątek. Według danych ONZ z 2019 r., zaledwie 1 proc. kobiet pomiędzy 45. a 49. rokiem życia jest niezamężna. Młoda indyjska kobieta w restauracji [Ranchi, Jharkhand - Indie, 2020 r.] - Shutterstock Niezamężna dziewczyna mieszka z rodzicami (rodziną) i nie wypada, żeby wieczorami wychodziła samotnie na miasto. Do domu musi wracać najpóźniej o godzinie 22. Nie ma zbyt wielu okazji do randkowania, dlatego dla wielu kobiet w Indiach to mąż jest ich pierwszym partnerem seksualnym. Wielu rodziców przed rozpoczęciem poszukiwania odpowiedniego kandydata zasięga opinii astrologa. Strona astralna związku też jest bowiem bardzo istotna. Rodzina przedstawia córce na ogół kilku kandydatów, ale to do niej należy decyzja, czy któregoś wybierze. W przypadku akceptacji któregoś z nich składa on wizytę rodzicom dziewczyny w towarzystwie swoich rodziców. Rodzina rozmawia, lecz rodzice chłopaka nie zadają pytań dziewczynie. Obserwują ją, a ona ich. Kandydat natomiast bywa odpytywany ze swojej sytuacji zawodowej, stanu zdrowia, a przede wszystkim wysokości dochodów. Para konsultująca się z astrologiem odnośnie prognoz dla jej związku [Keesaragutta, Indie] - Shutterstock W posagu oddają oszczędności życia Po pierwszy spotkaniu chłopak wkrótce odwiedza dziewczynę ponownie w towarzystwie, np. żony swojego brata, a potem brata. Przed ślubem rodzina chłopaka ofiaruje rodzicom przyszłej synowej prezenty w ramach ceremonii zwanej Tilak, ale to jej rodzice wnoszą posag. Dziewczyna uprzednio pyta przyszłego męża, czego potrzebuje jego rodzina. Posagiem jest biżuteria, sari, meble, samochód. Dla rodziców dziewczyny na posag przeznaczane są na ogół oszczędności całego życia. To oni również finansują ceremonię ślubną. Na tym wydatki się nie kończą. Przez cały czas trwania małżeństwa rodzina żony będzie ofiarowywać rodzinie zięcia prezenty. Jest to jak gdyby gest wdzięczności wobec nich — ich córka mieszka u nich, jest przez nich utrzymywana, nie musi pracować i dbać o dom. Nic dziwnego, że do ślubu rodziny hinduskie przygotowują się całymi latami i nie jest im znane zjawisko zawierania ślubu niemalże ad hoc, jak to bywa w Europie. Ślub w Indiach - Shutterstock Ślub na tysiąc gości Przeciętny Hindus przeznacza na ślub swoich dzieci jedną piątą swoich oszczędności. Rynek ślubny w Indiach szacowany jest na 705 milionów Euro. Obejmuje prezenty, hotele, dekoracje, wizytówki itp. Każda rodzina kupuje z okazji ślubu 30-40 g złota, a średni budżet ślubny kształtuje się na poziomie od 13 100 do 15 700 Euro na 300-400 gości. Przedstawiciele klasy średniej w podróż poślubną udają się najczęściej do Goa, Jaipuru i Udaipuru. Sama ceremonia ślubna trwa trzy dni, w trakcie których odbywa się szereg uroczystości religijnych. Zaprasza się oczywiście rodzinę, przyjaciół, znajomych, sąsiadów. Na niektórych ślubach bywa tysiąc gości. Im bardziej zamożna rodzina, tym ceremonia ślubna bardziej wystawna. Niektóre takie ceremonie trwają nawet dwanaście dni. Sale balowe olśniewają przepychem dekoracji, biżuterią i bajkowymi ubraniami młodej pary oraz gości. Wesele w Indiach - Shutterstock Celem ślubu w Indiach jest posiadanie potomstwa. Rodzina to podstawa. Nie jest wyjątkiem zamieszkiwanie w jednym domu przedstawicieli trzech generacji. Częstym zjawiskiem jest poszukiwanie na żonę kobiety wykształconej, posiadającej dyplom uniwersytecki, a po ślubie zabranianie jej podjęcia pracy zawodowej. Na taką decyzję ma na ogół wpływ ojciec męża, który zgodnie z tradycją uważa, że żona powinna zajmować się domem i dziećmi. Niestety sama zainteresowana nie ma w tej kwestii zbyt wiele do powiedzenia i może jedynie polegać na sile perswazji swojego męża. Przyszła panna młoda nie będzie miała zbyt wiele do powiedzenia - Shutterstock Na koniu, grzbiecie słonia lub... luksusowym samochodem Tradycyjna ceremonia ślubna Thirumam odbywa się ściśle według ustalonego porządku (bharat). Pan młody przybywa na koniu, na grzbiecie słonia lub luksusowym samochodem. Towarzyszy mu brat panny młodej, któremu wręcza złoty sygnet. W oczekiwaniu na wybrankę, która oddzielona jest przesłoną, sam również dostaje sygnet. Panna młoda pojawia się w towarzystwie siostry i zakładu mu naszyjnik z kwiatów, następnie on jej. W trakcie ceremonii religijnej mandap duchowny błogosławi związek, po czym ojciec panny młodej oddaje ją panu młodemu. Rzucane są kwiaty na ramiona pary młodej. Na głowie nowożeńców sypie się kminek i cukier trzcinowy. Królewska procesja weselna - pan młody czeka na pannę młodą na dekorowanym słoniu - Shutterstock Panna młoda ubrana jest w wyjątkowo ozdobne, ciężkie sari w kolorze fioletowo-złotym. Na uroczystości dnia następnego zakłada nieco mniej bogate sari. Ubiorem ślubnym panny młodej może być także lehenga choli, rodzaj sukni ze spodniami lub salwar kameez (głównie na południu Indii), czyli obcisła góra i długa spódnica. Pan młody pojawia się w spodniach i długiej tunice, na ogół koloru białego. Związani są szarfą symbolizującą związek dwóch istot. Pan młody ubrany w białą Sherwani. Panna młoda w czerwonej lehendze podczas ceremonii Saptapadi - Shutterstock Kobiety i dzieci głosu nie mają Rodzina w Indiach ma charakter patriarchalny. Mąż, głowa rodziny wraz z synem pierworodnym podejmują decyzje dotyczące rodziny — za zgodą lub bez zgody żony, mimo że jest proszona o zdanie. Dzieci uczone są reguł obowiązujących kastę, do której należą, zapoznawane są także z wielkimi historycznymi epopejami narodowymi ("Mahabharata" i "Ramayana"), zasadami i kodeksami zachowań obowiązujących w społeczeństwie indyjskim. Rodzina odgrywa rolę socjalną, chroni i utrzymuje jej członków w miarę swoich możliwości. Rodzinnie chodzi się do restauracji, podróżuje, wypoczywa, odwiedza świątynie. Głowie rodziny, czyli mężowi i ojcu, należy się bezwarunkowe posłuszeństwo. Do niego należy ostateczna decyzja w kwestii spraw rodzinnych, takich jak ślub dzieci, podjęcia przez nie studiów, wyboru zawodu, rodzaju roślin do upraw, itp. Dzieci uczone są zasad zachowania obowiązującego w kaście - Shutterstock Oprócz ojca również pozostali mężczyźni w rodzinie mają głos doradczy i decydujący. Kobiety i dzieci głosu nie mają. Władza żony ograniczona jest wyłącznie do dzieci, chyba że jest wdową. Wtedy musi być posłuszna synowi lub synom. Te rygorystyczne zasady są mniej restrykcyjne w dużych miastach, gdzie zwyczaje kulturowe ulegają powolnym, bardziej liberalnym przeobrażeniom. Syn jest podstawą rodziny. To on zabezpiecza starość rodziców, przejmuje ziemię lub rodzinny biznes i odpowiada za ciągłość rodu. Zanim zajmie tak odpowiedzialną funkcję w rodzinie, musi przez pierwsze pięć lat życia być traktowany jak książę, przez następne dziesięć jak niewolnik, a począwszy 16. roku życia - jak przyjaciel. Tu mężczyźni mają decydujący wpływ na życie kobiet - Shutterstock Małżeństwo zaaranżowane to dla większości Hindusów forma zabezpieczenia się na przyszłość bez angażowania się bezpośrednio w trudy poszukiwania partnera lub partnerki. Młodych Hindusów wyręczają w tych poszukiwaniach rodzice. Każda ze stron, decydując się na związek, ma świadomość, jakiego dokonała wyboru i czego od tego wyboru może w przyszłości oczekiwać. Źródło:

3 sezon "W czym do ślubu" oglądaj w niedzielę o 13.40 w TVN Style i w Player.pl: https://player.pl/programy-online/w-czym-do-slubu-odcinki,5081Subskrybuj kan
To nie jest nudna, stara książka o edukacji seksualnej. Choć nie powiem: ja miałam za nastolatki „Sztukę kochania” Wisłockiej na półce, więc czasem stare jest jare. „Sex edukacja. O dojrzewaniu, relacjach i świadomej zgodzie” autorstwa Jennifer Lang to lektura obowiązkowa dla rodziców, dzieci i każdego, kto próbuje zrozumieć i uleczyć swoją seksualną nie książka o przekrojach pochwy i penisa, ani też poradnik, by czekać z seksem do ślubu. Autorka pyta wprost: „czy jesteś gotowy na seks?”. I wcale nie wymusza od razu na czytelniku odpowiedzi, a przy pomocy pytań kieruje na spokojnie do dojrzałego wyboru. Pokazuje przy tym, że często możemy mieć różne wyobrażenia choćby o randce oraz czym jest zgoda, a czym nie i miłość to nie jedyne relacje, które tłumaczy ta książka. Znajdzie się tu charakterystyka otwartego związku, znaczenie pojęcia transseksualizmu. Autorka pokaże kroki prowadzące do wyjścia z toksycznego związku, jak zaopiekować się samym sobą po zerwaniu i wiele więcej. W jednej z sekcji zagłębia się nawet w uczucia, które mogą pojawić się, gdy ktoś prosi o zgodę i odmawia się jej. Nazwanie i uznanie tej rzeczywistości oraz okazywanie jej empatii może być pierwszym krokiem w kierunku demontażu rodzącej się toksycznej męskości, która może nie rozumieć, jak radzić sobie z rozczarowaniem – a zatem potencjalnie prowadzić do dalszych szkód i nikogo nie trzeba przekonywać, że zgoda to najważniejsza i podstawowa reguła seksu, ale książka dr Lang dotyczy o wiele więcej niż tylko tego. Daje taki pełny, 360-stopniowy widok doświadczenia seksualnego czy romantycznego ze wszystkimi jej odcieniami piękna i komplikacji. Rzeczy, o których współczesna młodzież wręcz musi wiedzieć, ale wielu specjalistów od edukacji seksualnej, nie mówiąc już o nauczycielach z przypadku, wkręconych w WDŻ, nie jest po prostu wystarczająco obeznanych z nowoczesną wiedzą seksualną, aby wiedzieć, jak to miejsca dr Lang poświęca również aby przyznać, że sprawcy przemocy są często również ofiarami wykorzystywania, i zachęca do przerwania tego cyklu. Uwolnienie dogmatu i skupienie się na historii potencjalnego sprawcy wprowadza w życie to, co większość mówi o napaści na tle seksualnym – że nie powinno to być ciężarem dla „Stop” możesz zawsze, nawet jeśli już zaczniesz robić coś, co ci nie odpowiada, i nawet jeśli wcześniej zdarzyło ci się na to kogo jest ta książka?Raczej podarowałabym ją nastolatkowi i to takiemu, który już nie zasłania oczu podczas pikantniejszych scen w filmach. To nie poradnik z technikami seksualnymi i antykoncepcją. Wydaje się, że dr Lang głęboko rozumie możliwości seksu. Uczy nie jak większość poradników dla młodzieży „czego unikać”, ale także bardziej aspiracyjne „co współtworzyć”. Nie boi się przedstawiać różnych wersji doświadczenia seksualnego. W świecie pytań z mediów społecznościowych (tak jak niegdyś listów do „Bravo Girl”) i obaw związanych z odtrąceniem, wersja dr Langa dotycząca tego, czym może być seks dla tego następnego pokolenia, po raz pierwszy dodała mi otuchy, że może być jeszcze piętnowania, kontrolowania, zakazywania czy tabuizacji seksu skutkują nie tym, ze nastolatki go nie uprawiają, lecz tym, ze odbywają stosunki seksualne bez odpowiedniego przygotowania.
Zakwaterowanie: pokoje dwuosobowe (2 mamy+2 dzieci) – zabieg celowy, każda mama będzie mogła spokojnie wyjść choć na chwilę z pokoju zostawiając dziecko pod okiem innej mamy. Zapewniona opieka do maluszków między 8-18. Ilość miejsc: 6 mam + dzieci . Prowadzące:
Rozwód | Różne przyczyny rozwodu dla jednych mogą być akceptowalne, dla innych absolutnie nie. Nawet w dzisiejszych nowoczesnych czasach, gdzie słowo „zobowiązanie” bardziej utożsamiane jest z naszą pracą zawodową niż z małżeństwem, wiele osób wierzy w słowa „i nie opuszczę cię aż do śmierci” i nawet przez głowę im nie przejdzie myśl o rozwodzie. Tagi: rozwód A więc jakie są prawdziwe i uzasadnione powody rozwiązania małżeństwa? Cóż, przyjrzyjmy się im. Zacznijmy od stwierdzenia, że w każdym niemal zakątku świata, w każdej kulturze, liczba rozwodów ciągle rośnie. Dla wielu powodem takiego stanu rzeczy jest to, iż ludzie stają coraz bardziej samolubni i że zbyt lekko podchodzą do świętości związku małżeńskiego. Dla innych z kolei przyczyny rozwodów leżą w ewolucji. Uważają, że ludzkość bardziej krytycznie patrzy na niektóre sprawy. Ludzie zaczęli wyznawać opinię, że jeśli coś nie daje im szczęścia, to kontynuowanie takiego małżeństwa jest jeszcze większym błędem niż jego zawarcie. Czy zatem rozwód jest dobrym rozwiązaniem? I tak i nie. Jeśli powody i przyczyny rozwodu są uzasadnione, wówczas i sam rozwód ma sens, w przeciwnym wypadku warto zastanowić się, czy jest on na pewno właściwym rozwiązaniem problemu. Przyjrzyjmy się zatem takim przyczynom rozwodu. Uzasadnione przyczyny rozwodu Ponieważ uzasadnienie rozwodu jest zawsze subiektywne i jest pochodną przyczyn, które do niego prowadzą, przyjrzyjmy się tym z nich, które najczęściej są uważane jako akceptowalne. Oto ich lista. Niewierność. Jest jednym z głównych przyczyn rozwodów. Zdradzająca męża żona to zazwyczaj zbyt trudne dla tego drugiego doświadczenie, prowadzące najczęściej do decyzji o rozwodzie. Często też przyczyną rozwodu może być zdrada emocjonalna, niekoniecznie fizyczna. Brak empatii. Brak empatii w związku małżeńskim, pomiędzy dwojgiem ludzi, jest częstym powodem rozwodu. Kiedy z tego powodu dochodzi do zakończenia małżeństwa, jest to zwykle proces brutalny i rozbijający wewnętrznie obie strony. Przemoc. Przemoc psychiczna, fizyczna lub seksualna jest bardzo mocnym powodem rozwodu. Wiele się mówi o przemocy wobec kobiet, ale mężczyźni również są często jej ofiarami. Choć o przemocy kobiet wobec mężczyzn prawie się nie mówi, wcale nie oznacza to, że jej nie ma. W takim przypadku tkwienie w związku z nadzieją, że nasza partnerka w cudowny sposób ulegnie przemianie, jest najczęściej bezcelowe i rozwód jest jedynym sposobem końca koszmaru. Bigamia. Chociaż nie jest to bardzo częsty przypadek w zachodniej cywilizacji, to jednak w epoce częstych migracji i starania się o obywatelstwo w innych państwach, takie zjawisko może się zdarzyć. W katolickim kraju jest ono oczywiście uzasadnionym powodem, aby się rozwieść. Niedopasowanie intelektualne. Pary, które są niedopasowane intelektualnie, nie będą w stanie utrzymać swojego związku w dłuższej perspektywie. Dopasowanie seksualne może im dać szczęście w początkowym okresie małżeństwa, ale brak więzi emocjonalnej i intelektualnej musi spowodować rozdźwięk, który skończy się rozwodem. Brak porozumienia. Chociaż rzadko który mężczyzna przyzna się do takiego problemu w swoim małżeństwie, to jednak może on być dość częsty. Wiele par śpieszy się z zawarciem związku małżeńskiego, ponieważ są w sobie tak bardzo zakochani. Przed podjęciem takiej decyzji i przed powiedzeniem sakramentalnego TAK, ważne jest, żeby mężczyzna sam sobie odpowiedział na pytanie, „dlaczego ją kocham”. Małżeństwo wymaga całkowitego zrozumienia się stron i otwartej komunikacji, aby mogło przetrwać wszystkie ciężkie chwile. Idealizowanie małżeństwa. Wiele osób, zwłaszcza kobiet, ma tendencję do idealizowania małżeństwa. Pokładają w instytucji małżeństwa szczególnie wysokie oczekiwania. Kiedy zderzają się z trudną rzeczywistością, nie są w stanie stawić jej czoła. Dla wielu kobiet małżeństwo to wieczny miesiąc miodowy, do mementu, kiedy pojawiają się problemy. Wówczas nie są w stanie poradzić sobie z nimi i wybierają rozwód. Małżeństwo w zbyt młodym wieku. Małżeństwa nastolatków mają spore szanse na zakończenie się rozwodem. Dzieje się tak dlatego, że obie strony nie są jeszcze wystarczająco dojrzałe a decyzja o zawarciu związku małżeńskiego jest decyzją podejmowaną w pośpiechu. Bez wątpienia są w sobie bardzo zakochani, jednak mentalnie nie są jeszcze gotowi, by iść razem przez życie i przez wyzwania, jakie ono ze sobą niesie. Mało tego, chociaż są razem to jednak dojrzewają osobno. Porzucenie. Kiedy mąż zostaje porzucony przez żonę, może to być dla niego prawnie uzasadnionym powodem rozwodu. Porzucenie oznacza, iż partnerka nie potraktowała instytucji małżeństwa poważnie i to wystarczy za powód rozwodu, jeśli mężczyzna chciałby go przeprowadzić. Przy okazji jest również w stanie uzyskać alimenty. Zdarzają się rozwody z powodu strachu przed porzuceniem, ale to nie wydaje się być uprawnioną przyczyną rozwodu. Utajniona orientacja seksualna. Czasem po ślubie wychodzi na światło dzienne odmienna orientacja seksualna partnera lub partnerki. Wówczas rozwód jest najlepszym wyjściem. Rozwód daje wolność obu stronom i pozwala im żyć w zgodzie ze swoją orientacją seksualną. Takie rozwody są najczęściej przeprowadzane w zgodzie. No chyba, że któraś ze stron poczuje się urażona „zmianą” orientacji drugiej osoby – wtedy może być małe piekiełko (często kobiety są tak właśnie urażone). Małżeństwo to przyjęcie na siebie zobowiązania, nie wobec społeczeństwa, ale dwojga ludzi wobec siebie wzajemnie. Wypowiadając słowa o braniu drugiej osoby za żonę lub męża i przysięgając trwać przy tej osobie aż do śmierci, trzeba być o tym przekonanym. Wielu idzie na łatwiznę i wybiera rozwód, gdy tylko pojawiają się pierwsze problemy. Jednak taką decyzję trzeba poważnie przemyśleć. Bez względu na to, jakie są rzeczywiste powody rozwodu, trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw tego kroku. Rozwód jest w zasadzie czymś nieodwracalnym, dlatego wymaga prawdziwego, dokładnego rozważenia. Whiskey Whiskey Linki artykułu Kopiuj link:Skopiowano do schowka Wklej link na stronę:Skopiowano do schowka ARTYKUŁY POWIĄZANE Niedziela, 12 listopada obfitowała w wiele wartych uwagi informacji. Katarzyna Warnke wyznała, że zmarł jej przyjaciel. Kucharz Gordon Ramsay powitał na świecie szóste dziecko. Na rogu Hożej i Marszałkowskiej w Warszawie można wrzucić do skrzynki list do św. Mikołaja. Podano datę pogrzebu Patrycji Widery. Czy wesele w 2020 roku będzie mogło się odbyć? Minister zdrowia, Łukasz Szumowski, odpowiedział na pytanie dziennikarzy. Ślub i wesele to wyjątkowy dzień w życiu zakochanych. Narzeczeni i ich najbliżsi długo się do niego przygotowują. Niestety w tym roku nieprzewidzianie pojawił się koronawirus, który sparaliżował wiele branż, w tym oczywiście tę weselną. Osoby prowadzące ślubne biznesy w tym roku odnotują spore straty, ale przed największą niewiadomą stoją oczywiście pary młode. Większość z nich od początku pandemii w Polsce żyje w stresie, nie wiedząc wciąż, co z najważniejszym dniem w ich życiu. Teraz Łukasz Szumowski postanowił zabrać głos w tej także: Oto nowy trend ślubny! Izabela Janachowska stworzyła kolekcję maseczek dla panien młodychŚlub i wesele 2020: czy może się odbyć? Łukasz Szumowski skomentował13 maja podczas konferencji premier ogłosił wejście w życie III etapu luzowania obostrzeń. Od 18 maja ponownie będą otwarte restauracje, nie oznacza to jednak, że wesela będą mogły się odbywać. Minister zdrowia, Łukasz Szumowski, odpowiedział na pytanie dziennikarzy dotyczące właśnie tego typu uroczystości. Pozwólmy ruszyć sektorowi gastronomicznemu, zanim będziemy mówić, że będzie można zrobić duże imprezy, jakimi są wesela, duże spotkania integracyjne, czy inne wydarzenia w lokalach, które z natury swojej nie są możliwe w tym reżimie dystansowania się - powiedział. Minister dodał, że najpierw muszą zobaczyć, jak będzie funkcjonować gastronomia, a także sprawdzić, jak dalej będzie wyglądał stan epidemii w naszym kraju. Dopiero wtedy będzie można podejmować jakiekolwiek decyzje dotyczące jednak, że śluby mogą się odbywać w kameralnym gronie. Od 18 maja w kościołach będzie obowiązywała zasada przebywania 1 osoby na 10 m kwadratowych powierzchni. W urzędzie stanu cywilnego na razie może przebywać jednocześnie 5 osób - para młoda, świadkowie i urzędnik. Zobacz także: Epidemia koronawirusa wróci i to ze zdwojoną siłą! Ekspert WHO już widzi sygnałyPlanujesz ślub? A może uwielbiasz modę ślubną? Koniecznie odpowiedz na kilka prostych pytań i przekonaj się, która suknia ślubna pasuje do ciebie. Twój ulubiony kolor pomadki do ust to: czerwony różowy nude bordowy
Cel główny: Uczeń opowiada jak jak człowiek komunikuje się z komputerem. Uczeń wymienia podstawowe części, z których zbudowany jest komputer. Uczeń wymienia przykłady kodowania w codziennym życiu. Uczeń rozumie, że człowiek porozumiewa się z komputerem za pomocą kodu. Uczeń tłumaczy, co to jest algorytm na podstawie
Wątek: Krótki sen - zaburzenie prowadzące do ADHD... 1 odp. Strona 1 z 1 Odsłon wątku: 2380 Zarejestrowany: 19-04-2008 00:57. Posty: 161880 IP: Poziom: Dzierlatka 30 kwietnia 2009 13:35 | ID: 21997 Niewyspanie prowadzi do zaburzeń zachowania u dzieci Dzieci, które śpią zbyt krótko, mają podwyższone ryzyko wystąpienia objawów ADHD - ostrzegają Fińscy naukowcy na łamach pisma "Pediatrics". W ostatnich latach długość snu w wielu krajach stopniowo maleje. Szacuje się, że w samych tylko Stanach Zjednoczonych jedna trzecia dzieci cierpi z powodu nieodpowiedniej ilości snu. Podejrzewa się, że pozbawienie prawidłowej długości snu u dzieci objawia się raczej problemami z zachowaniem niż zmęczeniem, ale dotychczas przeprowadzono zbyt mało badań aby jednoznacznie potwierdzić lub wykluczyć tę hipotezę. Naukowcy z Uniwersytetu w Helsinkach i Fińskiego Instytutu Zdrowia badali czy zbyt mała ilość snu prowadzi do problemów z zachowaniem podobnych do tych obserwowanych u dzieci z zespołem nadpobudliwości psychoruchowej i deficytem uwagi (ADHD). W badaniu udział wzięło 280 zdrowych dzieci (146 dziewczynek i 134 chłopców). Naukowcy monitorowali ich sen na podstawie wywiadów z rodzicami i aktygrafów lub innych urządzeń zakładanych na nadgarstki i zapisujących dane na temat aktywności dobowej i snu. Okazało się, że dzieci, których średnia długość snu była mniejsza niż 7,7 godziny były nadaktywne i zachowywały się impulsywnie, nie miały natomiast zaburzeń uwagi. Dzieci, które miały zaburzenia snu i kłopoty z zasypianiem były nadaktywne, impulsywne i cierpiały na deficyt uwagi. - Wykazaliśmy, że zbyt krótki sen i inne problemy ze snem prowadzą do zaburzeń zachowania typowych dla ADHD. Ponadto zaobserwowaliśmy, że zbyt krótki sen sam w sobie nasila problemy z zachowaniem, niezależnie od innych zaburzeń - tłumaczy doktor Juulia Paavonen, autorka pracy. Zdaniem autorów badań ich odkrycie wskazuje przede wszystkim jak ważne jest zapewnienie dzieciom odpowiedniej ilości I co Wy o tym myślicie ??? 1 kaskur Poziom: Przedszkolak Zarejestrowany: 26-01-2009 09:54. Posty: 6450 30 kwietnia 2009 18:44 | ID: 22028 no u Sebka to nawet się sprawdza, wystarczy że za wcześnie się go obudzi a już zaczyna się polka
Kobieta posunęła się do szantażu. zmuszanie do ślubu. Łapanie faceta na dziecko to chwyt stary jak świat. Pod tym względem czasy w ogóle się nie zmieniły. Niektóre kobiety nadal próbują usidlić życiowego partnera, posuwając się do nieczystej gry. Honor i ewentualne problemy nie mają dla nich znaczenia.

fot. Adobe Stock, Africa Studio Kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi, poczułem dreszcz emocji. A więc za chwilę to się stanie, teraz już nie ma odwrotu. Szybko spojrzałem w lustro i sprawdziłem, czy wyglądam odpowiednio tajemniczo i pociągająco. Potem szybko zbiegłem na dół… Byłem bardzo podekscytowany tym wieczorem – Witam – rzuciłem. – Jest pani nieprzyzwoicie punktualna, pani… – Przecież się umawialiśmy. Żadnych imion i nazwisk – weszła szybko i zamknęła za sobą drzwi. – Musimy pozostać dla siebie obcy. – Pani już i tak wie, gdzie mieszkam – powiedziałem, pomagając zdjąć jej płaszcz, i z przyjemnością zobaczyłem, że ma pod nim tylko koronkową halkę i seksowne pończochy. – Ale gdy stąd wyjdę, kompletnie zapomnę, jaki to adres – odparła. – Taką mam nadzieję. Zapraszam na górę. Przygotowałem kolację. Oboje wiedzieliśmy, po co tu przyszliśmy, ale uznaliśmy, że jeśli trochę odwleczemy ten moment, tym bardziej będzie on przyjemny. Szczególnie, że na stole czekały potrawy powszechnie uznawane za afrodyzjaki. Gdy skończyliśmy jeść, zaczęła nagle wibrować moja komórka. Zerknąłem na numer, ale kompletnie nic mi on nie mówił, więc odłożyłem telefon. – Nie możesz jej wyłączyć? – zapytała nieznajoma. – To brzęczenie może nam popsuć romantyczne chwile. – Moja żona ma ten dobry zwyczaj, że zawsze dzwoni przed powrotem do domu. Dziś się jej nie spodziewam, ale ostrożności nigdy za wiele. Nieznajoma wstała i podeszła do biblioteczki. Odwróciła jedną z fotografii. – To ona? – spytała. – Mieliśmy jak najmniej o sobie wiedzieć – podszedłem i przytuliłem ją. – Dzieci? Co teraz robią? – drążyła, ruchem głowy wskazując inne zdjęcie. – Przecież są wakacje. A to już duże dzieci, prawie pełnoletnie. – To zupełnie jak moje. A to miejsce, tu gdzie jesteśmy, to pokój córki? – Tak. – Dlaczego tu? – Bo ma najwygodniejsze łóżko… Nie gadaj już tyle! Odwróciłem ją, złapałem za pośladki Zaczęliśmy się całować. Ściągnęła halkę i rzuciła gdzieś obok. Chciałem ją oprzeć o ścianę, ale ona pokazała łóżko. Nie przestając jej całować, zaniosłem ją tam. Po chwili upadliśmy na pościel. Łóżko aż zaskrzypiało pod naszym ciężarem. A przynajmniej tak mi się wydawało. Bo kilkanaście sekund później, gdy już byliśmy nadzy, usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi na dole. I wtedy zrozumiałem, że to nie łóżko skrzypiało, ale furtka, której od dłuższego czasu nie oliwiłem. – Ktoś wchodzi! – syknąłem. – Żona?! – zapytała przestraszona. – Oszalałaś?! Przecież to ty jesteś moją żoną! – Boże, tak się wczułam w tę grę… – urwała; w jednej chwili zrozumieliśmy, co się stało. – Dzieciaki! – krzyknęliśmy razem. Zaczęliśmy w niewiarygodnym pośpiechu zacierać ślady naszego „małego skoku w bok”, którym postanowiliśmy uczcić rocznicę ślubu. Syn i córka nawoływali z dołu, ale my udawaliśmy, że ich nie słyszymy, wrzucając do wielkiej sportowej torby córki resztki szampana i potraw. Potem błyskawicznie narzuciliśmy na siebie jakieś ciuchy. Kiedy już nam się wydawało, że wszystko w porządku, wyszliśmy z pokoju córki. Niemal pod drzwiami wpadliśmy na Maję i Romka – Ogłuchliście? – zapytała córka. – Po prostu nic nie słyszeliśmy – powiedziała moja żona, cała się przy tym czerwieniąc. – Jakim cudem? – zdziwił się syn. – Krzyczeliśmy przecież… I dlaczego byliście w pokoju Julki? – A co to, śledztwo? – zdenerwowałem się. – I dlaczego nie dzwoniliście, że wracacie wcześniej? – Bo nam się środki na karcie skończyły – wyjaśniła córka i szybko jeszcze dodała: – Wszystkim się skończyły, zostaliśmy bez grosza i wróciliśmy. Dopiero jak nas ojciec Janka tu wiózł, to dzwoniliśmy z jego komórki, ale nie odbieraliście. Nagraliśmy się wam na sekretarki… Co wy robicie z moją torbą? – pokazała na „opakowanie” resztek z naszej schadzki. – Była nam potrzebna… A teraz chodźcie na dół do kuchni, mama zrobi wam coś do jedzenia. – Wolelibyśmy się najpierw rozpakować – oznajmił syn. Kiwnęliśmy przyzwalająco głową i sami zeszliśmy na dół. Katastrofa wydawała się zażegnana, chociaż nasze dzieci wciąż spoglądały na nas podejrzliwie. W kuchni szybko pozbyliśmy się resztek śladów. Ale wtedy żona spojrzała na mnie przerażona i wymamrotała: – Halka… Zaraz potem do kuchni weszła Maja trzymając w ręce koronkowy dowód rzeczowy naszych igraszek. Spojrzała najpierw na mnie, potem na matkę i zapytała ironicznie: – Czy mogę wiedzieć, co to coś robiło w moim pokoju? Byliśmy zawstydzeni. Dzieci nie powinny wiedzieć niczego o naszym pożyciu... Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

W ich rozumieniu szafarzem sakramentu małżeństwa, zwanego „ukoronowaniem”, jest prezbiter lub kapłan. Po przyjęciu wzajemnej zgody małżonków, koronuje ich on na znak zawartego małżeństwa. Przewodniczy więc ceremonii, jest świadkiem wyrażonej zgody małżeńskiej, a jego błogosławieństwo jest konieczne do ważności sakramentu.
Powrót do listyWiadomości | czwartek, 9 kwietnia 2020 Są razem już od dziesięciu lat, mają dwójkę dzieci i ślub ... za trzy tygodnie! Izabela i Łukasz długo czekali z organizacją uroczystości, a i tak nie zdołali dopiąć wszystkich szczegółów. Przyszła panna młoda nie ma sukni ślubnej, a garnitur pana młodego jest na niego za duży. Przed prowadzącymi program "Ach, ten ślub!" - Magdaleną Sochą-Włodarską i Agnieszką Winnicką - sporo pracy. Czy poradzą sobie z wyzwaniem, jakie przyniesie im 2. odcinek 2. sezonu?Co zrobić, kiedy na trzy tygodnie przed weselem panna młoda nie ma wymarzonej sukni, a pan młody garnituru? To proste! Poprosić nasze prowadzące o pomoc! Tak też zrobili Izabela i Łukasz, rodzice dziewięcioletniego Mateusza i siedmiomiesięcznej poznała się dziesięć lat temu. Iza była koleżanką kuzyna Łukasza. Od razu wiedzieli, że są dla siebie stworzeni, a Łukasz postanowił trafić do serca Izabeli... przez żołądek i przygotować wyjątkową kolację! Para doczekała się dwójki dzieci i właśnie przygotowuje się do ślubu, który będzie wisienką na torcie ich wszystko jednak idzie zgodnie z planem. W przedślubnym stresie Łukaszowi udało się zrzucić nieco kilogramów. Garnitur, który pan młody kupił jakiś czas temu, zupełnie na niego nie pasuje. Dodatki też pozostawiają wiele do życzenia. Izabela natomiast swoją suknię zamówiła przez Internet. Jest za duża, a jej wykonanie nie jest zadowalające. Magda nie może więc zostawić pary bez pomocy!Iza i Łukasz marzyli o weselu w stylu glamour. Dlatego sami przygotowali piękne biało-złote gadżety - papeterię, księgę gości, tablice rejestracyjne i podziękowania dla zaproszonych osób. Jednak, aby wesele mogło nabrać naprawdę ekskluzywnego charakteru, niezbędna jest pomoc Agnieszki!Czy 3 dni wystarczą, aby uratować wesele Izy i Łukasza? Jak dobrze wykorzystać motyw złota na przyjęciu weselnym? Jak znaleźć oryginalne upominki dla bliskich? Zapraszamy na drugi odcinek “Ach, ten ślub!”.PREMIERA 2. odcinka 2. sezonu programu "Ach, ten ślub!" w niedzielę 12 kwietnia o godzinie 14:30. Powtórki odcinka:wtorek 14 kwietnia, 13:55środa 15 kwietnia, 20:55piątek 17 kwietnia, 16:55sobota 18 kwietnia, 15:00PODZIĘKOWANIA DLA:Białej Damy za udostępnienie - Hotel "Kot" Hanna Gadomska za udostępnienie Jareckiej "Wymarzone Wesele" za słodki Design za użyczenie krzeseł na za stylizację Pana Export za Logiński Art za Centrum Tańca za pokaz tańca na za użyczenie materiałów video ze ślubu. Komentarze (0)pokaż wszystkie komentarzeukryj najgorzej ocenianepokaż wszystkie komentarzePomoc | Zasady forumPublikowane komentarze sa prywatnymi opiniami użytkowników portalu. TVN nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
.